Kasiu, piszesz że przeraża Cię życie „jakby nigdy nic”. Mnie też to dopadło zaraz po śmierci Córci, dookoła nic się nie zmieniło, życie toczyło się dalej, a człowiek chciał czy nie, musiał wejść na nowo w ten wir życia, bo nie można było się zatrzymać, wysiąść z tego pędzącego wagonu, bo były dzieciaszki i potrzebowały mamy.
Myślę, że najtrudniej jest nam czasem po stracie dziecka przeżyć coś radosnego i Ty właśnie tego teraz oczekujesz, czekasz na narodzenie synka, radosną chwilę i zaraz pojawiają się wątpliwości czy Córeczka się od Ciebie nie oddala. Myślę, że nie, że Ona zawsze będzie przy Was, gdzie indziej miałaby być jak nie przy swojej rodzinie, przy tych którzy maja Ją w sercu, pamiętają. Ale tak się wymądrzam, a nieraz jak myślę sobie o mojej przyszłej ciąży (jeśli takowa będzie) to mam takie jakieś dziwne poczucie… „zdrady” - to za dużo powiedziane, ale czegoś w tym stylu, że moje myśli będą się kręciły wokół kogoś innego, kogoś kto ma przyjść po Niej. Trochę to pokręcone, ale taka chyba ludzka natura.
Co do poranków to również pamiętam ten ciężar i niechęć do przebudzania się. Snów o córci nie miałam nigdy żadnych, pamiętam jednak takie okropne oczekiwanie, nie do końca uświadomione, może coś w stylu „dziwnych stanów nieświadomości”, o których piszesz. To czekanie na Nią pomagało mi funkcjonować, wykonywać swoje obowiązki, i zawsze pod koniec jakiegoś codziennego „zadania” zdawałam sobie sprawę z tego, że ja wciąż na Nią czekam i tylko to daje mi siłę do działania, a ten powrót tej świadomości był wielkim zawodem. Cały czas czekałam aż wróci, ale nawet nie wiem skąd, ze szpitala? Ciąża była tym oczekiwaniem na Nią, a jak odeszła oczekiwanie się nie skończyło, trwało dalej, chociaż logiki w tym nie było. Nawet nie wiem kiedy przestałam tak czekać. Czasami nadal mi się zdarza, ale już bardzo rzadko.
Mam jednak świadomość tego, że u mam dzieci, które żyły po urodzeniu jak u Ciebie, czy u mamy Kasi, czy mamy Jarka takie czekanie może być jeszcze silniejsze. Moje przywiązanie do Córeczki trwało 8 miesięcy ciąży z Nią, a miłość i tęsknota trwa nadal i dalej będzie trwała, a spędzić 18 lat z córka, która jest jak partner, najlepsza przyjaciółka, czy syn który mimo choroby nawiązał z mamą niezwykły kontakt, siedmiomiesięczna córeczka, która z mamą rozumie się bez słów, wystarczy że spojrzy… Miałyście dużo szczęścia mając przy sobie tak wspaniałe dzieci, ale z Nich też byli szczęściarze, że dane im zostały tak wspaniałe Matki. Pozdrawiam serdecznie Kochane Kobitki.
|