Nie otrzymasz żadnej odpowiedzi...Po co nam ona? Czego chcemy się dowiedzieć? Czy tego, ze nasze dziecko żyje gdzieś w innym wymiarze? Jeśli wierzymy w Boga i życie pozagrobowe, sama wiara powinna nam wystarczyć. A jeśli mamy wątpliwości, lub w Boga nie wierzymy, to i znak nic nie zmieni. Nam potrzebne jest nasze dziecko żywe, tu, na Ziemi, i żadne znaki bólu nam nie ujmą. Najwyżej pobudzą wyobraźnię i wywołają dziwną nadzieję, ale dziecka nie zwrócą. Ja jakoś nigdy nie wypatrywałam znaków, nie czułam takiej potrzeby. Dla mnie sprawa została zamknięta raz na zawsze - 6 listopada 1980 roku mój syn zakończył życie. No może czasem coś tam sobie usiłowałam wyobrazić...Teraz nie oczekuję już żadnych znaków, nie są mi ona potrzebne, wręcz przeciwnie - gdybym jednak "coś" ujrzała lub wyczuła, pewnie bałabym się tylko zabobonnym lękiem.Wolę o swoim synku myśleć, rozpamiętywać po raz kolejny, dręczyć siebie i mieć nadzieję, ze gdy się spotkamy, rozpozna mnie jako swoją mamę...Boże, ile to już lat minęło...
|