Podnoszę się i upadam, ale podobno nie ważne jak dużo razy upadniemy, ale jak wiele razy wstaniemy.. mimo, że za każdym razem upadek boli dotkliwie, to jakoś się podnoszę... ostatnio, kilka dni temu pisałam, że nie daje rady i wtedy śniła mi się Amelka... leżała w łóżeczku, wyciągała do mnie łapki, wzięłam ją na ręce była malutka... siadłyśmy na podłodze i wybierałyśmy ubranko...Amelka wybrała różowy dres w białe chmurki i... różową aureolkę... powiedziała mi (mimo, że była taka malutka jak w dniu kiedy ją urodziłam), że dzisiaj w Niebie będzie wojownikiem... zadzwonił mój mąż i powiedziałam mu, że ubiorę Amelkę i możemy jechać... i pojechaliśmy niby na cmentarz- droga tak dobrze mi znana :( - ale za bramą nie było grobów tylko łąka, piękna przed bramą śnieg za bramą kwiaty... i tam poszła Amelka... po tym śnie spadł ze mnie największy kamień... bywa, że jest źle... rano płaczę w południe się uśmiecham a wieczorem wyję... cóż taki los Aniołkowych Mam... i ostatnio przyszła do mnie taka myśl, że całą ciążę prosiłam Boga żeby nie pozwolił, żeby Amelce stało się coś złego... może zabierając Niunię do siebie nie pozwolił, żeby cierpiała?! Może zabrał ją do siebie bo wiedział, że ja jakoś się podniosę...a Amelka by cierpiała?! nie wiem... 05.01.2011- Amelka[*] 33tc http://amelkabieleckaclapka.pamietajmy.com.pl Wiktorek 11.07.2012r 2620g i 57cm Poprzedni tematNastępny temat |