Baetko, było tak, moje bóle porodowe zaczęły się juz 5 lutego, nie wiedziałam ze to są bóle zapowiadające poród, ( przy 1-wszej córce 13 lat temu mialam CC i nie mialam zadnych bóli). One z każdym dniem sie nasilały, zgłaszałam to lekarzom non stop, wiadomo nic nie odpowiadali, tylko kiwali głowami. W niedziele 7 lutego nie wytrzymywałam juz z bólu, wiec wieczorem na USG lekarka stwierdziła, że głowka jest bardzo nisko i że mam mało wód plodowych, spytała czy czułam jak mi odeszły. Odpowiedziałam,ze nie, wspomne tylko ze przez te 3 tygodnie lezenia mialam non stop krwotoki,wiec wody pewnie powoli mi sie sączyly wraz z nimi.Podczas badania gin.powiedziała,ze dotyka głowki dziecka,no i ze bede rodzic itd.Jak mi robiła to usg to córcia jeszcze żyła.Potem juz na porodówce w trakcie porodu,slyszałam jak połozna powiedziała do lekarki,ze trzeba przebić pęcherz, a ona powiedziała ze nie trzeba.Nie czułam jakiegos silnego chluśniecia wód, wiec sama juz nie wiem jak bylo na prawde. Potem słyszałam,jak mówiły, że jest owinięta pępowiną i że ma siną buzkę. Ta bakteria,którą miałam spowodowala, że właśnie przy rozwarciu zaraziła Amelkę i doszło do zakażenia i Jej śmierci.
Dla Twojego Adasia {*}
Ala,mama aniołka Amelki 23tc(*+08.02.2010) i Roksanki(10.12.1996)
|