Moja córcia była dużo młodsza, bo miała 9,5 miesiąca, jak zmarła. Nie jestem nadopiekuńcza w stosunku do żyjących dzieci. Jest mi bardzo trudno akcetować niektóre wybryki. Zaraz włącza mi się czarnowidztwo. Boję się też, że dziecko moze sie rozchorowac na którąś ze śmiertelnych chorób. Są podobno te moje pociechy trochę rozpieszczone, ale jak trzeba to "ryknę" na nich, czy karę zastosuję. I nie mam z tego powodu absolutnie wyrzutów sumienia. Może spróbujcie się wybrać do poradni psychologicznej? Zapewne zdajesz sobie też sprawę, posiadając starsze córy, że rozpieszczając tak dziecko i pozwalając mu na wszystko, też możesz wyrządzić mu nieświadomie krzywdę? Może wypowiedzą się mamy, które są w podobnej sytuacji do Twojej. ---- "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|