Też tak miałam. Na początku po stracie córci panicznie bałam się o synków, o męża. Po czasie to się trochę uspokoiło, ale jakieś takie przewrażliwienie zostaje. Pomogła mi myśl, że wszystko tak naprawdę jest w Bożych rękach. Ja z mojej strony muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby zapewnić im bezpieczeństwo, ale nad wszystkim nie zapanuję. Bywa przecież tak, że z bardzo ryzykownej sytuacji ludzie wychodzą cało i wszyscy się dziwią, że cud się stał, a w bezpiecznych z pozoru okolicznościach ktoś ginie i też zdziwienie, że jak to się mogło stać. Co komu pisane to go nie minie. Co do przedszkola to podaj profilaktycznie probiotyk, może tran do picia, zadbaj żeby się chłopczyk wysypiał i tyle. Reszta w Bożych rękach. Pozdrawiam
|