Kochana, potrzeba ci czasu aby nauczyć się z tym żyć. W moim
otoczeniu też było dużo kobiet, które urodziły zdrowe dzieci (siostra, kuzynki,
przyjaciółki, koleżanki i sąsiadki). Na początku robiłam dokładnie tak jak ty, jedynie
siostrę odwiedzałam. Jak przyjechałam do niej zaraz jak urodziła powstrzymywałam się od
płaczu, wiedziałam, że za dwa miesiące ja też będę mamą ale aniołkową. Było mi ciężko,
bardzo ciężko... Nie płakałam u niej, ale gdy tylko byłam już w domu wyłam jak krowa, bez
końca... i ciągle pytałam dlaczego???, dlaczego to moje dziecko musi umrzeć??? Teraz
minęły już prawie dwa lata, ale tak szczerze powiedziawszy to po kilku miesiącach zaczęłam
myśleć inaczej - patrząc na Julkę widzę jaki mój synek byłby duży, co umiałby już robić itd.
Kocham ją bardzo i choć przypomina mi Mateuszka lubię ją odwiedzać, lubię na nią patrzeć
mimo, że gdy wrócę do domu często płaczę bo tęsknię za moim Mateuszkiem. Mam córeczkę, ale
ona nie zastąpi mi syna, bo żadne dziecko nie zastąpi nam naszego zmarłego dziecka. Co ci
mogę poradzić??? Chyba tylko to abyś do niczego się nie zmuszała, na wszystko przyjdzie
czas. A jak będziesz czuła się źle to pisz do nas, tu każdy cię zrozumie. Przytulam cię
mocno, trzymaj się. Mama Aniołka Mateuszka (+ 24 paź. 2007), Amelki (31.12.2008) i Agatki (16.07.2011).
|