W moim życiu też było dużo takich niefajnych sytuacji, naprawdę niefajnych... Ale jakoś potrafiłam się z nimi pogodzić i dziękowałam za każdą chwilę swojego życia, pomimo tego, że czasem było na prawdę ciężko. Bardzo mi przykro, że tyle przeszłaś... Że usłyszałaś tyle przykrych słów... Pytanie ile się buntowałaś po odejściu Tomusia? Bo ja cały czas nie mogę się pogodzić z odejściem Zuzi. Ja wiem, że prawdopodobni to miłosierdzie Boże przejawiło się w tym, że Zuzia nie cierpi tutaj na ziemi, ale w takim razie dlaczego Bóg nie przestrzega nas przed popełnieniem jakiegoś błędu? Dlaczego pozwolił mi ślepo wierzyć w to co mówili mi lekarze, którzy przyczynili się do odejścia mojego dzieciątka? A jak uwierzyć, że i nam kiedyś zaświeci słońce? Ja wiem, że powinnam zaufać Bogu, ale nie wiem czy potrafię - niestety chyba nie. Wiem też, że tak naprawdę nie mam na nic wpływu, że to tylko Jego wola się spełni, tyle, że dla mnie życie bez dziecka nie ma sensu... Z drugiej strony boję się chol... podjąć walkę o szczęście na ziemi, boję się, że jak już zajdę w kolejną ciążę to znowu się nie uda i wtedy w ogóle nie będę miała już po co żyć bo trzeci raz na ciążę wtedy się nie zdecyduję. Teraz chociaż mam nadzieję, że kiedyś może będzie ta upragniona dzidzia. Ja też byłam jedną nogą po tamtej stronie życia - uratowała mnie moja matka chrzestna, śmieję się, że Ona urodziła mnie drugi raz. I może to uniknięcie śmierci jakoś naznacza ludzi, bo ja może nie mam takiej intuicji jak Ty, ale mam sny, które spełniają się później w moim życiu. Tyle, że nie wiem kiedy to nastąpi ale potem dokładnie widzę te same sceny co i w tych snach. Ja też miałam całe życie wrażenie, że z moim dzieckiem będzie coś nie tak. A jak mi powiedzieli, że moje dziecko umiera, to nawet nie pomyślałam o tym, że ona będzie żyła - mam wyrzuty sumienia z tego powodu, bo tak jakbym od razu skazała ją na śmierć. Na początku ciąży śniło mi się, że urodzę córkę przez cc. i tak było. Boję się tych snów, z drugiej strony śni mi się cały czas synek, którego rodzę sn. i on żyje. Fajnie by było jakby się to okazało prawdą. Wiele razy chciałam pójść do kościoła, ale jakoś nie mogę się przemóc. Raz byłam, ale to jakiś czas temu - nie mogłam opanować łez i boję się, że znowu tak będzie, nie mówiąc już o spowiedzi. Czy Ty już się pogodziłaś z tym co się stało? Pozdrawiam Dla Tomusia i dla Zuzi (***) I dla reszty Aniołeczków (***) Ola mama Zuzi Aniołka
|