Eh, smutasku...4 lata, 8 lat, 10, 12, 20, 31...Bo u mnie juz 31 minęło...Pamięta się, wspomina, roztrząsa przy kolejnej "okazji" lub bez okazji...Poszedłby do Komunii, do I klasy, do szkoły średniej, może ożeniłby się i miał dla mnie wnuki...Wszystko przepadło. Ale nie można zasklepiać się w bólu i myśleć, ze jest się nieudolnym i beznadziejnym.Jesli tak myslisz, to prędzej czy poźniej uwierzysz w to i naprawdę staniesz sie kobietą, która nie radzi sobie z niczym. MOże gdybyś miała kolejne dziecko, czułabyś, że masz dla kogo żyć, starać się. To jednak Twoja decyzja. Niestety, trzeba brać się z życiem za bary, inaczej nie da się rady. Strata dziecka będzie się wlokła za nami przez całe życie, ale nie jest ona powodem ani główną przyczyną niepowodzeń. To "coś " siedzi w nas samych, postaraj się zajrzeć w głąb siebie i odnaleźć przyczynę tej beznadziei. Masz 30 lat - to jeszcze młody wiek, wiele możesz zdziałać, ale nie daj się zdołować do końca. Myślę, że mimo wszystko będzie lepiej, to, co najgorsze, juz Cię przeciez spotkało.Zobaczysz, po Świętach nastrój Ci sie poprawi, bo ten czas Bożonarodzeniowy dla nas, mam po stracie, nie zawsze jest dobry.Pozdrawiam.
|