Mnie się udało, prawie. Nie wiem czy ja nauczyłam się z tym żyć, czy się przyzwyczaiłam. Chyba raczej wytłumaczyłam sobie sytuację, i to co ja czułam gdy byłam na ich miejscu i z tym wyjaśnieniem potrafię żyć. To jest dla mnie argument, który sprawił, że ani ciężarne ani dzieci nie wywołują łez – ale te sytuacje wspomnienia wywołują zawsze. Wspomnienia posegregowałam na dwie grupy, zrobiłam to już w ciąży aby poradzić sobie ze stresem, strachem, nerwami i płaczem. Wtedy podzieliłam informacje na dwie grupy – jedna to informacje dotyczące wady Tomcia i wszystkiego co się z nią wiąże i o tym myślałam tylko przed pójściem do lekarza, druga – to informacje dotyczące zdrowia i rozwoju mojego Maleństwa jako normalnego dziecka. Oczywiście, że informacje czasem się mieszały i wtedy pojawiała się histeria. Tę zasadę zastosowałam również po porodzie, to sprawiało że nauczyłam się nie myśleć o ryzyku i aspekcie wady trzymając Tomcia w ramionach, nie było też wtedy łez. Informacje wracały gdy oddalałam się od Tomka i w rozmowach z lekarzami – zawsze rozmawiałam na korytarzu aby dziecko nie słyszało – tego co mówię i jak mówię, powagi sytuacji, nerwów i strachu. Po śmierci Tomka wszystko legło w gruzach. Odbudowałam to na podobnej zasadzie. Aspekt wady pozostawiłam dla lekarzy, ból i smutek na forum, radość w sercu – niestety z olbrzymią szramą. Zanim jednak udało mi się to zrobić przemyślałam dokładnie wszystko – sekunda po sekundzie, chwile szczęścia i chwile rozpaczy, codzienną radość i codzienny dramat. Teraz patrząc na ciężarną przywołuję swoje wspomnienia – jak fajnie było czuć te kopniaki, widzieć buziaka na usg, mieć zachcianki i jakie itp. Kiedy patrzę na dziecko przypominam sobie jaki wtedy był Tomek, co robił jak się uśmiechał, co lubił, w co go ubierałam, jak go kapałam, jak mu się ulewało (zawsze i tylko na tatę), co robiłam jak zapłakał, jak robił kupkę itp. Przywołuję tylko te radosne wspomnienia – początkowo wywoływało to łzy, potem były szklanki w oczach teraz one wywołują uśmiech na mojej twarzy – bo to piękne wspomnienia. Reszta dzieci nie wzbudza we mnie emocji – nigdy nie zastanawiałam się nad tym jakby Tomuś wyglądał i co by robił gdyby … Dla mnie zawsze jest i zawsze będzie ośmiomiesięcznym maluchem i to się nigdy nie zmieni, niechcę tego zmieniać. Niechcę się zastanawiać. Pewnie że miałam plany, chciałam kupić mu terenówkę dziecięcą, rowerek, czapeczkę z daszkiem i adidaski. Ale nie dane mi było. Zawsze myślę tylko o dobrych wspomnieniach – codziennie rano mówię Dzieńdobry i dobranoc Tomciu, ja i mąż. Jak nie powiem to on mnie upomina że zapomniałam. Jedyne czego nie mogę do końca opanować to łzy i wspomnienia z 14.02-19.02 (od śmierci do pogrzebu) to wraca na widok zakładu Skrzydlewskiej, który mijam w drodze do i z pracy. Ale ten zakład zaczeli teraz rozbudowywać, powiększać – życie toczy się dalej niestety bez Tomeczka i muszę się z tym pogodzić. Z tym muszę się nauczyć żyć.
Nauczyłam się tak żyć z tą olbrzymią raną ale co ciężka praca nad samą sobą. Ta rana czasem się rozłazi, ale coraz żadziej. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|