Misia, piszesz, że długo walczyliście z chorobą, razem cierpieliście... nam nie było dane podjąć walki, moja córeczka zmarła po czterech dniach od diagnozy, miała zmutowane komórki, przyrastające w szalonym tempie. Nie byliśmy gotowi na jej odejście, wiedziałam, ze może być różnie, ale sądziłam, ze mamy jeszcze czas na walkę... przecież dzieci z tego wychodzą... Często o tym myślę, jestem wściekła, że nie mogliśmy razem walczyć o jej życie, z drugiej strony może to dobrze, że nie cierpiała, nie myślała o śmierci, bo nie zdawała sobie sprawy z sytuacji... Tak często odtwarzam ostatnie nasze wspólne godziny, to taki koszmar, chciałabym o tym zapomnieć, z drugiej strony boję się, że umknie mi jakiś szczegół... I nie wiem czy też tak macie, ale strasznie się boję, że ją zapominam, jej głos, minki, zapach, dotyk włosów, małe piegi na nosku, kształt paznokci... zdjęcia tu nie pomagają... strasznie za nią tęsknię... ściskam. sonia76
|