U nas bunt dwulatka trwa od grudnia. Nie jest on tak nasilony ale to zależy od dnia. Więc... od kilku dni jak tylko Marceli zauważy, że poświęcam mu mniej czasu niż by tego chciał, to odrazu woła na nocnik. No i jak tak zawoła dwudziesty raz w ciągu pół godziny i nic nie zrobi, to ja przestaję reagować. No to wtedy z całej siły wydusi z siebie chociaż kropelkę żebym go zauważyła (teraz wieczorem zesikał się na kanapę). Wszystko chce robić "śam". Oczywiście połowa kaszy ląduje na podłodze a reszta jest podzielona między jego buzię, buzię miśka i jeszcze dzidzi. A najlepszym posiłkiem są gruszki i śliwki - naturalnie zamiast(!) obiadu i kolacji. I do tego plucie, to dla odmiany tylko do Jaremy. W sumie to jest najgorsze, bo nie mam na to skutecznej metody, a nie może być tak, że pluje jak mu się coś nie podoba. A oprócz tego wszystkiego mam jeszcze dwójeczkę, która też ma swoje większe lub mniejsze humorki i poprostu przychodzi godzina, że mam ochotę to wszystko rzucić w diabły i uciec na koniec świata. Ale jak ta moja trójca wreszcie śpi w swoich łóżkach, to ten widok daje mi siły, żeby następnego dnia wstać rano. Tak przy okazji - polecam przeczytać książkę "Moje dziecko mnie nie słucha" - to dla rodziców dzieci w każdym wieku, oraz "Poskramianie małego dziecka" - dla rodziców dzieci od roku do czterech lat, są tam opisane problemy jakie spotykają prawie każdego rodzica i jak z nimi walczyć (lub nie). Jak byłam w ciąży z Marcelim, to obiecałam sobie, że u mnie w domu dziecko nie będzie rządzić. To ono potrzebuje osoby, która nim pokieruje. I pomimo, że czasem brak mi konsekwencji, sił i czego tam jeszcze, że czasem krzyknę i to głośno, a nie lubię tego robić, to chyba mi się udaje. Chciałabym, żeby moje dzieci były wesołe i szczęśliwe ale nie jestem fanką bezstresowego wychowania. http://lauratremska.pamietajmy.com.pl
|