Aniu, 43 dni to bardzo, bardzo niewiele.. Ale zawsze będzie niewiele, bo z jednej strony upływ czasu oddala nas od naszych dzieci i bolesnych wspomnień, a z drugiej przybliża, bo z każdym dniem jesteśmy bliżej i naszego końca. Cierpienie jest uczuciem niezwykle intymnym i subiektywnym i choć dzielimy się nim z innymi, to zawsze same musimy je doświadczyć i przeżyć. Dziś wiem, że nie można podnieść się po stracie dziecka bez łez, nieprzespanych nocy, zwątpienia w sens życia, apatii, bólu, poczucia osamotnienia, czy głębokiej depresji. U nas dodatkowo wzmaga się pogwałcone wyjątkowo brutalnie macierzyństwo i hormony.. A to boli. I to bardzo. Po śmierci Tamary nie wiedziałam jaka będzie moja przyszłość bez niej. Nie wiem też, jaka będzie Twoja.. Bywa, że kobieta po stracie dziecka względnie szybko odnajduje sens życia, bywa, że po poronieniu nie może dojść do ładu przez wiele miesięcy, czy lat, a bywa też, że nie jest w stanie się pozbierać już do końca swych dni. To wszystko jest niezwykle subiektywne i niemożliwe, by wytyczyć jakiekolwiek granice czasowe. Mogę tylko wierzyć i życzyć Ci, abyś doczekała takiego dnia, gdy wspomnienie o Twojej Majeczce będzie wywoływać uśmiech na Twojej twarzy i pogodę duszy.. Mam nadzieję, że uda nam się znów zorganizować spotkanie w Warszawie i będziemy mogły się spotkać.. Prawdę mówiąc, to mi takich spotkań brakuje i byłoby niezwykle pozytywne, gdyby były one cykliczne. Trzymaj się jakoś.. Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
|