My straciliśmy synka 1.12.2009r. Do tej pory jest ciężko, szczególnie jak w pracy są poruszane sprawy związane z dziećmi, wiem, że koledzy robią to zupełnie nieświadomie, ale mnie robi się strasznie smutno. Powinienem kupować mu zabawki, chodzić na spacery, zmieniać pieluchy, przytulać... a został mi tylko cmentarz. Czuje wielki żal do lekarzy ze szpitala im. Kopernika w Łodzi, którym zaufaliśmy zawożąc żonę na oddział. Jak to możliwe, że przez rutynę umiera zdrowe dziecko? Teraz zbliża się 1 listopada i tego dnia bardzo się boję, boję się tych wszystkich spojrzeń, czy przypadkowych spotkań z rodziną. Radek
|