Dręczą mnie koszmarne myśli. Jak pogodzę takie zycie z moimi planami, których przecież nie mogę odrzucić, bo to moje jedyne życie. Nie kocham matki tego dziecka (czy ją w ogóle lubię?), jest dla mnie osobą zupełnie obojętną, z którą rozmowy odbywają się na zasadzie "tak, ok, w porzadku, cześć". Boję się konsekwencji, alimentów, których nie będe miał z czego płacić, kłopotów dla mojej najbliższej rodziny, kłopotów, gdy cokolwiek znajdzie się na wokandzie. Nie czuję jeszcze nic względem przyszłego dziecka. Na razie czuję tylko strach i to, że go nie chcę. Chce wrócić swoje dotychczasowe życie, odstawić te ekscesy, których byłem uczestnikiem i znów ułożyć sobie zycie z kobieta którą kocham... Z nią mieć dziecko, moje jedyne. Odległość, jaka dzieli mnie i matkę mojego, nie boję się tego móić, niechcianego dziecka, nie wróży wielu spotkań. Jej rodzice wydają sie zbyt tradycyjni, by pojąć mój tok rozumowania. Naprawdę, czuję się gdzieś poza tą sytuacją, wciąż czuję, że grzęznę po szyję w totalnym gównie... Mój stosunek emocjonalny z dnia na dzień staje się coraz bardziej negatywny. Do tego dochodzi oczywiście poczucie winy, ogromne
|