Ponad dwa m-ce temu zmarlo dziecko mojej kolezanki -
synek, Ksawery, urodzony w 25 tyg ciazy, z waga ok 600 gr i 32 cm dlugosci. Lekarze Nie
dawali zadnych szans na przezycie maluszka, wedlug nich i tak przezyl sporo, bo AZ (dla mnie
tylko) trzy tygodnie. Przezywam smierc Ksawerego tak, jakby to umarlo moje dziecko, ale
moja kolezanka, jego matka, zachwouje sie tak, jakby sie nic nie stalo. Boli mnie to, nie
potrafie zrozumiec jej zachowania... Sa takie wieczory, kiedy siedze z mezem na kanapie i
rozmawiamy wlasnie o NIM.Zastanwiamy sie jak wygladaloby jego zycie, czy bawilby sie z
naszym synkiem... Dzisiaj rozmawialam z moja ciocia, ktora jednoczesnie jest dobra
znajoma mamy mojej kolezanki - tez jest zdziwiona takim zachowaniem. Dla mnie ona zachowuje
sie tak, jakby bylo jej na reke, ze tego dziecka nie ma. Porownoje Wasze uczucia i
zachowania, ktore tutaj opisujecie z jej i naprawde w glowie mi sie nie miesci, ze tak
szybko mozna stanac na nogi po smierci dziecka, tego pierwszego, upragnionego.. Prosze
Was o swiatelka dla malutkiego Ksawerego - dla niego ja moge zrobic tylko tyle... Ciocia
Ksawerego ur.16. 08. 2009, zm. 10. 09. 2009
|