hmm a jezeli oprucz duchowego załamania sie, przytłoczą nas tez sprawy zewnetrzne? Rozpacz i zwatpienie po smierci to jedno. Czesc z nas szybko z tego wychodzi. Pochłaniaja nas sprawy doczesne. Wiadomo, jest zal i ból, ale zycie toczy sie dalej. Dźwigamy sie i choc nieodwracalnie zmienieni, zmagamy sie z codziennościa. Być moze szukamy dalej sensu, Boga, w tym co sie stało. Ale jezeli trudy te zwyczajne doczesne nas przygniataja, to Boga jeszcze trudniej odnaleśc, przeniesc sie na rozwazania transcenentne. Zwykle nie mamy na to sił, i jakos nie pasuja rozwazania o celowości wszystkiego w Bogu, do głuchej przypadkowosci rzeczywistosci, zwyczajnosci; zycie jest zbyt przyziemne... I w ten sposób mozna przegapic moment szczególnego działania Boga w naszym życiu, szansę.
|