Isma (ktora nieustajaco pozdrawiam :) napisalak iedys o ksiazce, ktora nia bardzo wstrzasnela. Autor nazywa sie Karl Rahner, byl filozofem i jezuita, dosc niepokornym... I z cala pewnoscia byl dowodem na to, ze w Kosciele jest miejsce na bunt ;-)))
Byla tam taka metafora "zasypanego serca", serca w rozpaczy. Jak sobie radzic z zasypanym sercem - pyta Rahner, i odpowiada nie tak, jak wiekszosc ludzi Kosciola:
"Po pierwsze: musi stawic czola rozpaczy, oddac sie jej. Kiedy ludzie zdaja sobie sprawe, ze sa naprawde duchowo zasypani, reaguja na dwa sposoby. Albo zaczynaja sie bronic z desperacja pijaka, czy wlasnie zasypanego, rzucajac sie bez opamietania w co badz, w jakakolwiek prace, w zajecie, w nadziei, ze w ten sposob oszukaja rozpacz. Albo tez - rozpaczaja uczciwie, prostolinijnie. Z furia albo w kamiennym spokoju przeklinaja siebie i swiat, nienawidza siebie i swiata i mowia, ze zadnego Boga nie ma. Mowia, ze nie ma Boga, bo myla Tego, ktory jest, z czyms, co mieli za wlasnego Boga, dla siebie. I w tym, o co im rzeczywiscie chodzi - maja racje. Tego Boga, ktorego maja na mysli, nie ma rzeczywiscie. Bog ziemskiego bezpieczenstwa, Bog, ktory chroni od rozczarowan zycia, Bog pilnujacy, by dzieci nigdy nie plakaly i by sprawiedliwosc nastala na ziemi, kojac jej bol, Bog, ktory strzeze od zawodu milosc ludzka... Nie ma tego Boga. Ale i ten rodzaj ludzi nie stawia naprawde czola rozpaczy. Sadza oni, ze wyciagneli meznie i uczciwie sluszny wniosek z doswiadczenia zycia. Lecz nie zrozumieli rozpaczy naprawde. Nie zrozumieli jej, bo widza w niej smierc Boga, a nie jego prawdziwe przyjscie. A tymczasem owo przyjscie jest faktem. Niechze w takim zdarzeniu rozpacz odbiera ci na pozor wszystko. Pozwol odbierac. Bo to, co bedzie zabrane, to tylko skonczonosc, tylko marnosc, chocby bylo tak wielkie dla ciebie i wspaniale i chocbys to nawet byl juz ty sam. Ty sam - z twoimi idealami. Ty sam - z twoimi modelami zycia. Ty sam - z twoim obrazem Boga, obrazem na podobienstwo twoje, a nie samego Niepojetego. Pozwol odbierac. I niechze zamkna ci sie wszystkie drogi wyjscia. Pozwol i na to. Bo to, co zostanie zasypane, to beda przesmyki ku skonczonosci, drogi tam, skad naprawde wyjscia nie ma. Nie wzdragaj sie przed samotnoscia i opuszczeniem twojej wewnetrznej celi, ktora zdaje sie wypelniac juz tylko niemoc i beznadziejnosc, tylko znuzenie i pustka. Nie boj sie! Przyjdzie chwila, w ktorej przekonasz sie nagle, ze naprawde wcale nie jestes zasypany, ze rygle twojej celi chronia tylko przed naporem skonczonosci, i ze to, co ci sie zdawalo pustka smierci, jest przejawem intymnej przyjazni Boga. Bo to milczenie w tobie, ta struchlala cisza, sa wypelnione Slowem bez slow. Tym, ktory jest ponad wszelkie imie i jest wszystkim we wszystkich. Jego milczenie wlasnie mowi ci: jestem".
Ja wciaz szukam swojej drogi do nadziei i do mego serca i usiluje zrozumiec to czego zrozumiec sie nie da: smierc mego dziecka. sciskam was anka
|