Chciałabym uzupełnić wysłany wcześniej post, bo czuję pewien niedosyt w odpowiedzi, być może niezbyt precyzyjnie pytałam. Jan Paweł II ( bo na Niego teraz powołujemy sie najczęściej) w swoim nauczaniu o wolnej woli i wolności odwoływal sie do myśli wielu filozofów, m.in. Arystotelesa, św. Tomasza, Kanta. Czynił to by uświdomić nam jak istotną rolę pełnilo i pełni to zagadnienie w cywilizacyjnym i osobowościowym rozwoju człowieka. Ojciec Święty nauczył nas, że wolnośc to przede wszystkim odpowiedzialnośc. że wolność wymaga ładu i porządku moralnego, porządku wartości, prawdy i dobra. I dlatego pozwalam sobie nie zgodzić się z księdzem Zbigniewem, a jednocześnie podtrzymać swoją teżę, że uświadomienie sobie wolnej woli w pewien sposób, dopowiem - dobry sposób, ją ogranicza. Bo, czymże jest to uświadomienie, jak nie przyjęciem odpowiedzialności za to, że nie można naruszać w/w ładu, wartości, itd. Właśnie ta świadomość nie pozwala nam w wyborach wolnej woli przekraczać wyznaczonych granic, jeżeli naszym celem ma być zbawienie. Świadomy chrześcijanin musi posiadać tę wiedzę, aby jego wybór był naprawdę wolny, odpowiedzialny, mądry, przemyślany - tak jak ksiądz wylicza. Pisze ksiądz, że "Bóg nie po to dał nam wolną wolę, by nam pokazać, że jesteśmy słabi, ze sobie czasem lub często nie dajemy rady. Co w ten spsoób miałby nam udowodnić? To co i tak jest oczywiste". A mnie się wydaje, że jednak jest inaczej. Zostalismy przecież stworzeni "na wzór i podobieństwo Boga" (pewnie ksiądz znów mnie pouczy o kontekscie, ale to bardzo dobrze, nie jestem przeciez teologiem) i uswiadomienie sobie odpowiedzialności i zależności moralnej wolnej woli może nas tylko do tego wzorca przybliżyć. Proszę księdza, czy bardzo sie mylę? Chciałabym odnieśc sie teą do egoistycznej miłosci siebie. Nie ją mialam na mysli., bo to jest zaburzenie, aberracja. Chodziło mi o miłość, ktorej wszyscy doświadczamy, np. lekajac sie o własne zdrowie czy życie. I bardzo dobrze, że ją posiadamy, bo pozwala ona nam wczuwać sie w innych, przewidywać ich potrzeby i oczekiwania. Uważam,że zupełne wyzbycie sie miłości własnej dane jest tylko osobom wybranym. My, zwykli śmiertelnicy nie jestesmy wszak eremitami, mamy rodziny, itp. i ich kochamy przede wszystkim. Tylko świadome uwolnienie się od tych zależnosci może pozwolić na jednakowe darzenie miłością wszystkich ludzi. Może to głupie co teraz piszę, ale Bóg bardzo często poddaje nas próbom, którym po ludzku nie jesteśmy w stanie sprostać. Są to często decyzje dotyczące wyboru czyjegoś (np. dziecka, matki) życia i śmierci. Czy naprawdę musimy dokonywć tak drastycznych wyborów, aby osiagnąc zbawienie?
|