Bardzo Ci współczuję i rozumiem co przechodzisz. Długo bałam się wyjść z domu, dopuszczałam do siebie tylko męża i tak kursowaliśmy między domem, cmentarzem a hurtownią zniczy. Też szukaliśmy wyjątkowe pomnika z rzeźbą i byłam skupiona na tym, żeby moja księżniczka miała wszystko co najlepsze. Drugi tydzień jestem w pracy i uczę się żyć, patrzeć ludziom w oczy i myśleć o przyszłości, ale od kilku dni nic mi się nie chce i jak tylko wrócę do domu to nie umiem opanować łez. Zbliża się termin porodu a ja opadam z sił, ale nie mogę się poddać dla Marcysi i mojego męża. Teraz biję się z myślami co zrobić dalej, jak się zabezpieczyć w kolejnej ciąży, bo drugi raz nie przeżyje takiej straty... Życzę Ci dużo wiary i siły, bo kiedyś musi być lepiej. Boję się tego co będzie a jednocześnie wiem, że i tak na pewno będziemy walczyć o kolejne maleństwo tu na ziemi.
|