Dziękuje Dziewczyny.Dobrze wiedzieć że ktoś rozumie,tak po prostu-bez koniecznych ,porad" i natychmiastowych rozwiązań.Bliscy,na pewno w dobrej wierze wszyscy chcą mnie w coś angażować,wyciągać ,,,a ja ryczę na widok każdego nastolatka, jak słyszę odgłos Erki to mam mdłości, nie mogę się modlić,całymi godzinami nie mam siły wstać by się czegoś napić,czy pójśc do toalety.Mój rytm ,sens, życie jest zawieszone....Boże , nie ma wojny a my tracimy nasze cudowne Dzieci...Nie miałam pojęcia że nas tyle jest??!!Zwariowałam chyba-wiecie -szukam w pamięci historii na które mogłabym byc zezłoszczona na Pawełka,że coś nabroił....i nic.Chciałabym sobie ,,wytłumaczyć",że TAM jest już bezpieczny,nie ma żadnych niebezpieczeństw pokus życiowych dla niego..ale to kretyńskie,sama łapię się na tym że fiksuje.Tłumaczę sobie że jest teraz na długich wakacjach i kiedys wróci i znów go przytulę i usłyszę jego głos...i zaraz wracają obrazy z ostatnich długich miesięcy w szpitalu-gdzie przeżył piekło na ziemi. Nie znam nikogo kto by to zniósł-zniósł z pełnym zaufaniem i pokorą.A Pawełek miał dopiero 17 lat!I ufał i nie tracił nadziei do ostatnich chwil...a ja nie mogłam mu pomóc! Nikt mnie nie słuchał. Wyrzucili z sali,potem z Oiomu...pozostała mi modlitwa na klęczkach na szpitalnym korytarzu.Ale Bóg chciał już go do siebie, tłumaczę sobie że tu na Ziemi chyba już nie było ratunku dla Pawełka, a cierpienie fizyczne i psychiczne z każdym tygodniem potęgowało się. Niewyobrażalnie. Nie mogę znieść myśli że był w szpitalu i nie umieli( może ja nie wymusilam za mało wrzeszczałam?) silniejszego znieczulenia, bo koszmarnie cierpiał.Dzień i noc. Tak naprawdę morfina go dobiła i uśmierciła. Serce już nie wytrzymało. Nie mam sił.Sił na życie bez Synka... Ewa: mama Frania 11 l i Aniołka 14tc i Aniołka Pawełka 17l(zm.04.02.14)
|