Kamilla, poczułaś się dotknięta tym, co napisałam. a ja nie mam zamiaru szukać winnego. czasem leki są potrzebne przy adhd, jeśli faktycznie są mikrouszkodzenia w mózgu, czyli zmiany organiczne. niemniej jedna uważam, że często lekką ręką przypisuje się dziecku chorobę bez dokładnego rozpoznania warunków w jakich jest wychowywane, a ja uważam, że to nie jest bez znaczenia przy niektórych schorzeniach u dzieci. z przytoczonych przez Ciebie przykładów zachowania Twojego syna rzeczywiście wynika, że był dość bystrym przedszkolakiem, ciekawym świata, nie zawsze dostatecznie dopilnowanym przez osoby dorosłe, które profesjonalnie zajmują się opieką i wychowaniem dzieci w przeznaczonej do tego instytucji. i zastanawia mnie jakie konsekwencje zostały wyciągnięte w stosunku do pań przedszkolanek, które "nie dopatrzyły" (!!!) że 4 latek wymknął się z przedszkola. i tylko podziwiać dziecko, które jeszcze pamiętało o tym, by się ubrać (co rzadko zdarza się dzieciom z ADHD) i Bogu dziękować za to, że czuwał nad dzieckiem podczas samotnej wędrówki do babci. w przytoczonych przez Ciebie przykładach zachowania dziecka nie podałaś jednak objawów ADHD. Zgadzam się, że "czasami jasne określenie zasad nie wystarczy." trzeba ich przestrzegać. pokazywać, że te zasady obowiązują wszystkich domowników i wyciągać konsekwencje adekwatne do złamanej zasady. zgagdzam się również z tym, że czasem dziecko jest trochę inne, a konkretnie, że jest bardziej inteligentne, pomysłowe, ma większą wiedzę, niż nam dorosłym się wydaje. czasem nas nawet swoją wiedzą i umiejętnością jej zastosowania wyprzedza, niejednokrotnie zaskakuje, co stawia nas niewątpliwie w bardzo trudnej sytuacji. wówczas można tylko baczyć aby swą inteligencję wykorzystywał w sposób bezpieczny dla siebie i innych, nie naruszający niczyich praw, w sposób akceptowany społecznie. Jako rodzice musimy też pamiętać, by te zasady co jakiś czas modyfikować, zmieniać,dostosowywać do wieku dziecka, do jego poziomu rozwoju, podobnie jak zakres swobody dziecka. nie zmieniając ich przyczyniamy się do tego, że stają się one nie do zrealizowania przez dziecko, są "martwe" i "sztuczne", niczemu dobremu nie służą. Odnośnie "głodzenia" to ukaranie kogokolwiek brakiem posiłku nie jest metodą wychowawczą a formą zaniedbania. stąd pewnie reakcja nauczyciela. nota bene 60 kg w wieku 10 lat to blisko 30 kg nadwagi. Jestem daleka od wychowania bezstresowego. już samo stawianie granic i ich egzekwowanie wiąże się dla dziecka ze stresem. naturalnym stresem, który potem napotyka jako dorosły człowiek w życiu, bo przecież autem pomimo że licznik jest do 220 można po mieście jechać tylko 50, a do pracy nie można się spóźniać, a żony pomimo, że tyle ładnych kobiet dokoła nie wolno zdradzać, i szefa pomimo, że wkurzy też zabić nie przystoi. jestem za wychowaniem bez lęku i przemocy. i jestem pewna, że jeszcze będziesz bardzo dumna ze swego starszego syna, może już jesteś... tego Ci życzę. a jemu gratuluję mamy, która potrafi się przyznać do błędu, krytycznie na siebie spojrzeć, która jest zwyczajnym zatroskanym rodzicem. pozdrawiam,
|