To chyba nie jest takie proste... Też miałam takie myśli, że powinnam teraz, dla żyjących dzieci, stać się matką idealną, doceniając sam fakt, że są ze mną całe i zdrowe. Ale teraz dochodzę do wniosku, że życie nie jest zero-jedynkowe. Nie przestajemy być ludźmi po śmierci dziecka. Nie stajemy się cyborgami, odpornymi na codzienność. Przecież to co chcemy "osiągnąć" to normalność, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Również ze zniecierpliwieniem, nerwami. Tak jak bezsensowny jest argument: " a pomyśl sobie, że niektórzy stracili starsze dziecko", tak bezsensowny jest: "zero słabości wobec dzieci - ciesz się, że w ogóle żyją".
Mama Idy (*07.02.2002), Stasia (*10.06.2007) i Aniołka Lileńki (*+03.01.2010, 38 tc.) http://lilenkap.pamietajmy.com.pl
|