No więc, nie było tak źle. Popłakał się jak brali go na salę. Ja jeszcze załatwiałam formalności. Jak wychodziłam to już nie płakał. Za to nie chciał jeść. Zjadł dopiero obiad. Jak przyszłam po 5 godzinach to normalnie poszedł do mnie na ręce, dał buzi, uśmiechał się, nie był zapłakany. Jak wychodziliśmy powiedzieliśmy papa. Szedł spokojnie do samochodu za rękę. Panie mówiły, że próbowały go karmić chlebkiem, potem kaszką, dostał bananka - niczego nie chciał. Nie chciał też na nocnik i się bawić. Chciał tylko do wózka (w domu nigdy nie był w wózku). Hmmm... Ale ogólnie fajnie. Zobaczymy jutro. Jestem przygotowana na kryzysik Aha poza tym cały dzień już był sobą. Rozrabiał, uciekał, kładł się na chodniku na spacerku itp. I tak szaleje do teraz. Boże dzięki za kojec EM http://www.mikew.e-blogi.pl/
|