Serdecznie dziekuję,że wypowiedziałaś się na ten temat.Widzisz w moim wypadku jest tak,że ja starałam się latami uczyć,że każda czy każdy z nas jest inny inaczej pojmuje rzeczywistość,odbiera inaczej śmierć dziecka,radzi sobie na swój sposób.Wszystko gra.Mnie najbardziej bolało i boli,że ja mam się jakoś trzymać ,ale tak by nie mówić ,nie wspominać.Ja nie jestem marmurem,ani skałą...Chciałam po ludzku z płaczem,żalem,ale mi tego nawet zabraniano...to było nieludzkie.Po to mamy łzy,po to jest czas...Moja swoista żałoba miała polegać na tym ,że po pogrzebie zapytano mnie kiedy wracam do pracy,a pracowałam z dziećmi...Uważam,że to było dręczenie i tak juz psychicznie zmęczonej ,osieroconej matki....Jednak musiałam sama o siebie zawalczyć ,łącznie walczyłam ze swoim mężem....Bardzo obolała,ale wygrałam batalię o dziecko i swoje uczucia do niego.Po 18 latach mąż przyszedł do mnie w dniu urodzin mojej Agnieszki(*) i podarował mi różę od Niej,tak przynajmniej mi powiedział;to róża od naszej Agnieszki.Czekałam na to 18 lat.Jak widzisz można zrozumieć i nauczyć się,że matką dziecka jest się raz na zawsze mimo odejścia ,uczuć ani serca się nie okłamie,że można żyć bez ukochanego dziecka uczymy się każdego dnia ,czy umiemy z tym żyć każda z nas musi odpowiedzieć sobie sama,bo każdy dzień jest inny,nieprzewidywalny.Pozdrawiam Ewa41 mama Agnieszki(*)
|