Chodzimy od paru miesięcy na terapię z mężem. W naszym związku działo się już tak źle, że byliśmy o krok od jego zakończenia i moim ultimatum dla niego była terapia. Jest lepiej, chociaż mogłoby być o wiele lepiej niż jest. Od jakiegoś czasu mąż mówi o dziecku, a ja nie jestem nawet w stanie dopuścić takiej myśli do siebie, że mogłabym być w kolejnej ciąży. On to ignoruje... A z racji tego, że nie zabezpieczam się w żaden sposób, straszy mnie, że to wykorzysta... A jak się okaże, że jest "za późno" to chyba zwariuję. I wiem, głupotą moją jest to, że nie biorę tabletek, ale uwierzcie, mam dosyć łykania prochów. Od roku biorę codziennie leki na astmę i dochodzi do takich sytuacji, że łykam lekarstwa garściami. Byliśmy w piątek na terapii i mam doła. Uzmysłowiłam sobie to, że Zuzia była moim wymarzonym dzieckiem i nie marzę już o kolejnym, takim upragnionym. Boję się, że nie potrafiłabym kolejne dziecko kochać tak jak ją i w gruncie rzeczy byłabym złą matką... I choć minęło strasznie dużo czasu to Ona jest moim jedynym marzeniem. Po prostu jestem słaba psychicznie i to strasznie boli... Ola - mama Zuzi Aniołka (*+16-08-2007)
|