Święta były
straszne.
Kiedy przy opłatku ciotka życzyła mi "rychłego powiększenia
rodziny", nie wytrzymałam, dostałam histerii. Zaczęły się pytania - ale jak to,
dlaczego? A potem próby pocieszenia - "nie martw się, jeszcze będziecie mieli
dzieci", chyba najgorsze, co można usłyszeć w takiej sytuacji...
Dlaczego to tak
boli? Ledwie zdołałam się przyzwyczaić do myśli, że noszę pod serduszkiem nasze maleństwo,
dlaczego odebrano mi tę radość?
Nie wiemy nawet, czy to był synek czy córeczka. Nie
ma grobu, na którym możemy zapalić świeczkę, nie ma nic, oprócz papierów ze szpitala i
pierwszego usg, jedynego.
Mąż gaśnie w oczach, nie wiem, jak z nim
rozmawiać...
Nie mam już siły płakać, na nic nie mam siły...
|