Do
ośrodka idziemy najpierw się pokazać. Krótka rozmowa o wszystkim i niczym... i składamy
papiery. Potrzebny jest odpis aktu małżeństwa, wspólne zdjęcie (jeśli mamy dzieci to z
nimi), opinia z zakładu pracy (ja pracowałam 2 miesiące jak wystąpiłam o opinię), życiorys
napisany własnoręcznie, wynik prześwietlenia płuc, WR i opinia od psychatry. Nie wymagają
zaświadczenia o dochodach. Jak to złożymy - piszemy testy w ośrodku. Na to trzeba sobie
zarezerwować 2-3 godzinki. Testy nie są trudne, piszemy co czujemy. Jak to przejdziemy, to
czekamy na kurs. Kurs to osiem spotkań, na których nam tłumaczą, pokazują, naświetlają,
uczą. My chodziliśmy na kurs w Gorzowie - te kursy odbywały się dwa razy do roku po 10 par.
Nie wiem czy w innych miastach jest tak samo. Po zakończeniu kursu czekamy na telefon z
ośrodka czy nas zakwalifikowali jako rodzinę adopcyjną. Generalnie kwalifikują prawie
wszystkich. I jak to przejdziemy to zaczyna się oczekiwanie na dziecko. Czeka się w
zależności od miejscowości od ok. 9 miesięcy do kilku (2-3) lat. Nie trzeba mieć własnego
mieszkania, można wynajmować. Można mieć kredyt hipoteczny. Można mieszkać u rodziców.
Zaświadczenie o dochodach nie jest wymagane. Na początku, przy składaniu papierów wypełnia
się ankietę - kilka słów o sobie. Tam jest pytanie o dochody. Wtedy też przychodzi pani z
ośrodka, żeby zobaczyć jak mieszkamy, czy dziecko będzie miało dobrze, czy będzie mogło się
normalnie rozwijać i funkcjonować. Ogólnie poznaje nas - chodzi o wrażenie jakie sprawiamy
jako rodzina. Pytała mojego syna czy chce mieć rodzeństwo, jakie nagrody i kary stosujemy
. Acha. Potrzebne są też listy polecające od znajomych - czyli żeby ktoś napisał o nas
trochę dobrych słów :-) Te wszystkie procedury nie są takie złe. Najgorsze jest czekanie.
Najpierw na rozpoczęcie kursu (ja czekałam 4 miesiące, a czas się baaaaaardzo dłużył, bo
baaaaardzo chciałam mieć dziecko), później na telefon, że dziecko już jest. Co do dużej
depresji po stracie dziecka - pytają o to, trzeba opowiedzieć o śmierci, jak się przeżyło
żałobę, czy się korzystało z pomocy psychologa lub psychiatry. Na ten temat rozmawia się z
psychologiem z ośrodka i to właśnie on ocenia czy jesteśmy gotowi na NOWE dziecko, czy może
chcemy zastąpić, to które odeszło. Tak naprawdę to do ośrodka trafiają w zdecydowanej
większości pary "po przejściach". Jakby wszystkich dyskwalifikowano z takiego
powodu to naprawdę tylko bardzo nieliczni mogliby adoptować dziecko. http://lauratremska.pamietajmy.com.pl
|