Te same mysli dreczyly mnie po smierci Hani. Tez byla
wczesniakiem, tak jak Twoj Piotrus. 5,5 tygodnia spedzilismy przy inkubatorze...
Po
jej smierci zadreczalam sie, ze gdybym czesciej jej dotykala, to moze by sie nie poddala.
Moze jeszcze probowalaby zyc. Gdybym czesciej czytala jej bajki, to moze czulaby sie
bardziej kochana. Gdybym tylko mogla cofnac czas wykorzystalabym kazda sekunde, zeby pokazac
jej jak bardzo ja kocham.
A mysli o bolu, wenflonach, sondach, odsluzowywaniu, itp..
nie moglam tego zniesc. I teraz staram sie juz o tym nie myslec. Zeby nie zwariowac. Moj
mozg teraz broni sie przed przywolywaniem tych najbardziej bolesnych pytan. Mysle, ze Ty z
czasem tez tak bedziesz sobie radzic. Bo to jedyny sposob, zeby przezyc.
Sprobuj
patrzec na to w ten sposob, ze wszystko co sie dzialo, caly ten bol, byl jedynym ratunkiem,
jaki nasze dzieci mogly otrzymac. To byla dla nich szansa. Nie mialysmy wyjscia. I to
bylo im bardziej potrzebne, moze nawet bardziej od naszego dotyku.
Gdybym mogla
powiedziec Hanusi tylko jedna rzecz, to wlasnie ta, ze mama i tata bardzo ja kochaja.
Staraj sie patrzec na to tez w ten sposob, ze kiedys nadrobimy wszystko. I nie
wypuscisz Piotrusia z rak. I on zrozumie wszystko.
Mama Haneczki* (ur.18.07.2009 - zm.26.08.2009)
|