Hanuś, myślami jestem teraz z Tobą. Niedawno przezywałam
pewnie to, co Ty teraz. Parę miesięcy w ciąży z upragnioną Córeczką, którą czekała śmierć
okołoporodowa (tak mnie cały czas uświadamiali lekarze). W domu dwójka dzieci obserwująca
mój rosnący brzuch i oczekująca Siostrzyczki. Trzeba było z nimi rozmawiać, opowiadac o
aniołkach, przyzwyczajać do tego co nastąpi... A jak wróciłam po porodzie do domu i tak byli
zawiedzeni, że wróciłam sama. Może już wiesz (bo pisałam w innych postach) - moja
Córeczka nie umarła śmiercią okołoporodową, żyła 3 miesiące, cały czas w szpitalu, w którym
się urodziła. Odeszła tydzień temu. Może będzie tak, że zobaczysz Piotrusia żywego, że
zdążysz jeszcze nie raz przytulić Jego cieplutkie Ciałko. A co nieuchronne i tak nas nie
ominie, trzeba to przyjąć. Jak sama napisałaś - jedynym dobrym wyjściem byłoby uzdrowienie.
Życzę Ci dużo siły i mimo wszystko jak najwięcej spokojnych i pogodnych myśli, bo to
ważne również dla Piotrusia.
Zajrzałam na Twój blog. Jak go czytam, to jakbym własne
mysli czytała (z okresu mojej ostatniej ciąży) - te same pytania, rozterki, wątpliwości.
Cięzki to czas dla Ciebie i trudne dni jeszcze przed Tobą (i Twoją Rodziną). Ale przejdziesz
przez to dzielnie. Jestem z Tobą.
|