Kochana, mój synek także miał wadę latalną. Urodziłam w
41 tygodniu, synek żył tylko 10 minut. Rodziłam w szpitalu w Turku (centrum Polski) tam
opieka była dość dobra, poza paroma wyjątkami, którzy traktowali mnie i moje dziecko jak
intruzów. Na porodówce położna pytała się czy chcę widzieć dziecko, odpowiedziałam, ze tak
bo przecież to mój największy skarb jaki mam; pytała czy chcę zabrać dziecko i pochować czy
oni mają się tym zająć, odpowiedziałam, że dziecko zabiorę i sama je pochowam, bym miał
gdzie iść go odwiedzić. Pytała także czemu chcę aby mąż był przy porodzie, odpowiedziałam,
że mąż chce być przy nas, chce widzieć nasze dziecko, być może uda mu się zobaczyć je
jeszcze żywe i powiedzieć mu jak bardzo go kocha. Nie wiem czemu ale wszyscy robili wielkie
oczy tak jakbym była jakaś nienormalna. Dzisiaj minęło już ponad półtora roku ale ja niczego
nie żałuję. Synka po urodzeniu ochrzczono, bo taka była moja prośba, następnie pokazano mi
go. Później zabrano do inkubatora gdzie miał w spokoju przejść do wiecznego życia w niebie.
Po chwili powiedziano mi, że synek zmarł i spytano czy chcę go zobaczyć, bez wahania
odpowiedziałam, że tak chcę być z nim jak najdłużej. Pozwolono nam być z nim jeszcze przez
dwie godziny, po tym czasie raz jeszcze lekarze stwierdzili zgon i synek został zabrany do
prosektorium. Po mim wyjściu ze szpitala z męże poszłam po nasze dzieciątko, ubraliśmy go
sami i tego też nie żałuję. Jeśli chcesz pogadać ze mną na ten temat to podaj mi swoje gg i
może wtedy uda mi się jeszcze jakoś ci pomóc. Mama Aniołka Mateuszka (+ 24 paź. 2007), Amelki (31.12.2008) i Agatki (16.07.2011).
|