Wczoraj napisała do
mnie kozenka z pytaniem jak to się stało, że straciłam Dominisię. Zaznaczam Kasiu że
absolutnie nie czuję się urażona. Początkowo chciałam odpisać na maila ale poczułam, że
chyba już dojrzałam do opisania mojej historii na forum. Zacznę od początku. Na
wrzesień 2005 mieliśmy zaplanowany kościelny ślub (cywilny braliśmy rok wcześniej) więc od
lipca zaczęliśmy się starać o dziecko, o którym myśleliśmy od dawna ale chcieliśmy się do
tego dobrze przygotować. Udało się dość szybko bo już w październiku byłam w ciąży, kiedy
zobaczyłam dwie kreski na teście płakałam ze szczęścia ale to pewnie każda z Was doskonale
zna Mąż był wniebowzięty. Później była wizyta u lekarza i pierwsze USG, widok
dzidziusia machającego nóżkami i rączkami i kolejne łzy szczęścia...Nasze życie było
podporządkowane dziecku, zaczęło się planowanie jaki wózek kupić, na jaki kolor pomalować
pokój itd. Ciąża przebiegała bardzo dobrze ja też czułam się dobrze, żadnych mdłości.
Rodzinie powiedzieliśmy dopiero w Wigilię, gdy byłam w 3m-cu, żeby zrobić im niespodziankę,
były gratulacje, toasty, to były wspaniałe święta, bo nie wiedzieliśmy że nasze szczęście
potrwa jeszcze tylko 3 miesiące. 28 lutego poszliśmy z mężem na USG on pierwszy raz
widział maleństwo. Pani doktor wszystko pokazywała, serduszko, rączki, nóżki, główkę,
powiedziała że dziecko rozwija się prawidłowo tylko nie mogła dostrzec płci. To był
22tc. 25 marca robiłam badania, wyniki były idealne. Dzień później poczułam ból w
podbrzuszu ale słyszałam od lekarza, że to normalne. Nie trwał długo, więc nie martwiłam
się. Nie martwiłam się również tym, że czułam mniej ruchów od kilku dni ale to też podobno
normalne. Następnego dnia wieczorem bóle się powtórzyły i postanowiłam iść to sprawdzić. Już
wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Bałam się wejść do gabinetu podświadomie wiedziałam
co usłyszę. Najpierw badanie tętna dziecka, czekałam......i nic! Badanie USG i nikt
już nie machał do mnie rączkami...........Oczy pełne łez, nie mogłam wydusić
słowa.........Usłyszałam przykro mi.......Skierowanie do szpitala.. I jeszcze miałam
powiedzieć to mężowi – nie musiałam rozpłakałam się a on już wiedział. Potem
szpital kolejne USG i moje ciche prośby do Boga żeby tamta diagnoza okazała się pomyłką. Nie
okazała się... Kroplówki, tabletki, urodziłam następnego dnia o 15:15. Bałam się spojrzeć
na moją córeczkę sama nie wiem dlaczego, teraz jestem zła na siebie o to. Ciągle pytam, co
ze mnie za matka skoro nie chciałam zobaczyć własnego dziecka, że go nie przytuliłam choć
przez chwilę..? Okazało się że Dominisia przestała przybierać na wadze ok. 20 tyg..
Miała 31cm i tylko 400gram. Pytam: czy na usg w 22 tyg. nie można było tego zauważyć?
Nigdy nie pogodzę się z odejściem mojej córeczki.....Żadne dziecko mi jej nie zastąpi,
to ona jest naszym pierwszym, tak bardzo wyczekiwanym dzieckiem. Mąż zajął się
załatwianiem formalności i podziwiam go, że miał tyle siły. Później dowiedziałam się, że
płakał przy tym jak dziecko...On też nie miał odwagi zobaczyć naszej córeczki, a może tak
podpowiedział mu rozsądek? Może bardziej by cierpiał? Ale czy można bardziej? Długo
obwiniałam się, że może zrobiłam coś źle, może to dlatego że chciałam synka (ale przecież
kochałam to dziecko nie wiedząc kim jest), że powinnam pójść do innego lekarza...?
Przepraszałam męża za śmierć naszej córeczki... Mój mąż odniósł sukces bo udało mu się
przekonać mnie, że nie ponoszę winy za śmierć Dominiki. Gdyby nie On....nawet nie chcę o tym
myśleć. Pomogła mi też rodzina mimo, że mieszkają ponad 100 km dalej. Najpierw była ze mną
mama potem przyjechała babcia. Dziękuję im, że wszyscy byli przy mnie. Czasem pomaga mi myśl
że, że Mała jest tam z moim dziadkiem i prababcią i ma dobrą opiekę.... Teraz jesteśmy na
etapie załatwiania dokumentacji medycznej, bo nikt nie powiedział mi jaki był powód,
„niby” nie robili Dominisi żadnych badań. Usłyszałam, że czasami bez powodu
dzieją się takie rzeczy ale czy cokolwiek dzieje się bez powodu? Może z tych dokumentów
czegoś się dowiem. Inaczej będzie mnie to dręczyło do końca życia. Robimy też szereg
badań, bo mimo wszystko nadal marzę o dziecku, chociaż strasznie się boję... Dla Ciebie
mój Aniołku(*) i dla wszystkich Aniołków(*) Ania
Ania
mama Aniołka Dominisi (+29.03.2006) i Emilki (*27.08.2007) http://www.nekropolia.pl/karta.php?id=955
|