Czytam to forum od kiedy urodziłam córeczkę-czyli prawie 5 miesięcy.Na szczęście nie straciłam dziecka,nie poroniłam..Moja córeczka jest zdrowym i ślicznym dzieckiem,ale wiem jak to jest żegnać się ze swoim dzieciątkiem.Oto moja historia.. Ciąża od samego początku nie przebiegała u Mnie książkowo,w 4 miesiącu ciąży silne bóle brzucha spowodowały,że wylądowałam w szpitalu(okazało się,że mam przodujące łożysko)kazano brać luteine i leżeć plackiem.W 5 miesięcy ciąży z podobnych przyczyn jak poprzednio pojechałam na pogotowie i okazało się,że mam skróconą szyjkę macicy,rozwarcie na 3 cm i skurcze przepowiadające.Położono Mnie na patologii ciąży na 2 tygodnie..Po wypisaniu ze szpitala kazano leżeć(jak zwykle).W 8 miesiącu ciąży moje ciśnienie dochodziło do 160/100,zgaga,spuchnięte nogi,wymioty,skurcze łydek..I mogłabym tu jeszcze wymieniać i wymieniać..Doszłam do dnia swojego terminu-o 20 zaczęły się skurcze,ale poczekałam w domku do 24,żeby nie leżeć jeszcze długo przed porodem w szpitalu.O godzinie 24 Moje skurcze stały się regularne,więc pojechałam do szpitala.Zbadano Mnie i stwierdzono 3 cm rozwarcia-na porodówkę!Do godz.6 rano trzymano Mnie podłączoną pod KTG i czekano na to by dzieciątko się odwróciło-położenie pośladkowe.O godz.8 rano byłam już praktycznie nie przytomna..Akurat był obchód,więc gdy Mnie zobaczył ordynator kazał jak najszybciej podać oksytocynę-tętno dziecka spadało.W końcu urodziłam-9.03 przyszła na świat Moja córcia.Wiedziałam,że jest coś nie tak-nie dano Mi jej do ręki tylko pokazano z daleka-z ledwością oddychała.Nie będę się już rozpisywała o tym,że szyto Mnie na żywca bo nie odczekano,aż znieczulenie zacznie działać..Zawieziono Mnie na sale i kazano się przespać.O godz.12 wstałam i poszłam do dyżurki zapytać dlaczego nie przynoszą mi dziecka(wtedy dostałam 1 krwotoku)powiedziano mi,że dziecko jest w bardzo ciężkim stanie i że zaraz Mnie do niej zabiorą.Była w inkubatorze-płakała.Roxanka urodziła się z obustronnym zapaleniem płuc,nie oddychała sama,była niedotleniona,oprócz tego przez to,że całą ciążę borykałam się z drożdżycą mała dostała ode Mnie bakterie w całym organizmie.Słowa lekarki przeraziły Mnie-musimy czekać 2 doby,jeśli córka przeżyje tzn,że z tego wyjdzie.Krzyczałam na cały głos-straciłam przytomność..Nie chcę już się rozpisywać co czułam pózniej na sali z dziewczynami,które miały dzieciaczki ze sobą,a ja modliłam się o to,żeby moja mała przeżyła.WYSZŁA Z TEGO!Po tygodniu wyciągnięto ją z inkubatora-oddychała już sama.najbardziej niepokojące jednak było to,że odczynnik zapalenia płuc nie schodził.Maksymalnie powinien być odczyn 5,a u niej ciągle było 78..Byłyśmy w szpitalu 3 tygodnie.Borykałyśmy się pózniej w domu jeszcze z wieloma"problemami",zwichnięte oba stawy biodrowe,podejrzenie Anemii,tracenie na wadze-z wagi urodzeniowej 3780 Roxanka w 3 miesiącu ważyła 3,500..Ale wyszłyśmy z tego wszystkiego..MYŚLĘ,ŻE DUŻO TUTAJ ZDZIAŁAŁA MODLITWA I JESZCZE RAZ MODLITWA.CALE 3 TYGODNIE MODLIŁAM SIĘ O TO,ŻEBY BYŁĄ JAKAŚ POPRAWA.I PODZIAŁAŁO.Teraz mam rozbrykanego 5 miesięcznego bobasa bez,którego nie wyobrażam sobie życia. Drogie Mamy!Wasze Aniołki widzą z Was góry i są z Was dumne,że jesteście takie silne!Ja czytam was codziennie i wylewam litry łez..dzięki temu jednak już nie niecierpliwie się wtedy gdy mała płacze,gdy nie chce jeść..Wy kobietki po stracie uczycie miłości bezwarunkowej i zazdroszczę Wam tego,że mimo cierpień i wylanych łez jesteście pogodnymi mamami i nigdy nie tracicie wiary w to,że kiedyś będzie lepiej. (*)dla Wszystkich waszych Aniołków..
Ten temat tu pozostanie, chyba, że autor tematu zadecyduje inaczej. Zmiany tutaj -> http://www.dlaczego.org.pl/forum/index.php?bn=nowe_nowosci poproszę //Amtrak ---- Mama Roxanki 16.06.08:)
|