Kochana!, czytam ,czytam i znowu przypominam sobie wszystko
to co zdarzyło się 6,5 roku temu. Wiem co czujesz, pamiętam ten ból, to rozdarcie... U mnie
po kilku dniach wywoływania porodu, gdy nie następowało żadne rozwarcie, gdy nie miałam
żadnych skurczów, czułam tylko otępienie i nijakość usłyszałam, że czekają do południa i
wówczas zrobią cesarkę. Też nie wiem czy ta wiadomość zmobilizowała mój organizm, czy
nadszedł czas ale coś się we mnie zaczęło dziać i postanowili to wykorzystać- z kroplówką,
przy pomocy osób trzecich urodziłam mojego Jasia- chłopca o wadze 3,800 i 58cm, nie miałam
jednak odwagi aby Go przytulić i do dziś nie mogę tego odżałować- nie wiem czy to był lęk
przed martwym dzieckiem, czy ogłupienie po lekach, czy może szok... wiem, że Go nie
zobaczyłam, nie przytuliłam, i zostało mi tylko wspomnienie moich 9 miesięcy ciąży. W
szpitalu zabrali mi nawet całą dokumentację ciążową, dostałam tylko dziwny odpis sekcji
zwłok, z którego nic się nie dowiedziałam oraz akt urodzenia i akt zgonu. Gdy zabrano mi
mojego synka, nagle i ja straciłam kontakt z rzeczywistością, nic nie słyszałam, nic nie
widziałam, nie wiedziałam kim jestem, miałam tylko świadomość swego istnienia ale bez
jakiegokolwiek przyporządkowania(bez imienia, bez nazwiska), tak jakby przestały
funkcjonować u mnie wszystkie zmysły. Mąż, który był przy mnie powiedział, że nie straciłam
przytomności tylko byłam bardzo bardzo dziwna, myślę, że organizm wyłączył się, bo inaczej
zwariowałabym. Też tak jak Ty zastanawiałam się czy mogłam być bardziej upierdliwa i czy
mogłam zapobiec tej śmierci, przecież trafiłam do szpitala już w końcówce, z wysokim
ciśnieniem, z ogromnym opuchnięciem i malutki jeszcze wtedy żył, żył jeszcze po trzech
dniach jak wypisywano mnie ze szpitala i mówiono mi, że dwa tygodnie po terminie to wszystko
w normie, żył jeszcze po dwóch dniach, gdy przyszłam do szpitala na KTG i nie mogli znaleźć
bijącego serduszka, znaleźli tylko echo i powiedzieli, że obrócił się, a po dwóch dniach już
niestety nie usłyszeliśmy nic... Może powinnam się za pierwszym razem uprzeć aby robili
cesarkę (powinnam być dojrzała miałam już 31lat), ale ja nie miałam ani takiej wiedzy, ani
złych doświadczeń. Później powikłania po fatalnym porodzie, cała porozrywana, pozszywana,
z wysoką gorączką i na lekach leżałam w domu i wyłam. Nie byłam na cmentarzu gdy mój maleńki
syneczek był pochowany, ja leżałam w domu i miałam majaki, że to co się stało to się nie
stało. Myślę, że mnie pomogła moja wiara w Boga, leżąc dużo myślałam o Matce Bożej
Bolesnej, która też utraciła swojego Syna i bardzo cierpiała- przecież widziała jak się nad
Nim znęcają i pomyślałam,że to Ona mnie zrozumie i to Ona mi pomoże i modliłam się.... Po
ośmiu tygodniach macierzyńskiego wróciłam do pracy, zaczęłam uczyć w nowej szkole na
zastępstwie, pierwszego dnia powiedziałam w pokoju nauczycielskim co mnie spotkało i myślę,
że łatwiej mi było przeżywać moje ciężkie chwile... w listopadzie zaszłam ponownie w
ciążę, cieszyłam się ale krótko, w sylwestra poczułam, że coś się ze mną dzieje, pojechałam
do szpitala, okazało się, że jestem w trakcie poronienia. Czyszczenie, leżenie, otępienie.
Nie wracam do domu bo coś jeszcze niepokojącego zobaczyli, powiedzieli, że to
najprawdopodobniej ciąża poza maciczna. Do domu wróciłam dopiero na początku lutego, z
dodatkową diagnozą, że mam niedrożny jajowód. Nie rozpaczałam już, zastanawiałam się tylko
jak ułożyć sobie życie bez dzieci, ale może dla innych dzieci, wiedziałam, że muszę odnaleźć
sens życia- w modlitwach nie ustawałam. Okazało się, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i
dziś mam troje wspaniałych dzieci- opisałam to w jednym poście- szczęśliwa mama. Dlaczego
tak się rozpisałam, bo wiem,że warto obudzić się z letargu i ŻYĆ, pamiętać, wspominać,
kochać maleństwo ale ŻYĆ. 40 lat to nie jest w dzisiejszych czasach dużo- moje koleżanki
rodzą mając i 45 lat. Życzę Ci abyś tak jak ja jeszcze tuliła, całowała, przytulała swoje
maleństwo i życzę Ci dużo, dużo sił w tych trudnych dniach a dla Twojej maleńkiej Lenki
światełka (**************). Agata. Jaś(+1.10.2002,39tc) Maleństwo(+31.12.2002,10tc) Marysia (5latek) Tereska (3latka) miała być Ula a urodził się Grześ(5miesiący)
|