Witaj, miałam bardzo podobną
sytuację... Szok był tym większy - że ów feralny telefon otrzymałam pół roku po śmierci
córki (Martynka była wcześniakiem, żyła 10 dni).
Ranek, całkiem dobry początek dnia.
Sprzątam i podśpiewuję. Telefon, rozmowa wygląda tak: - Dzień dobry czy pani Agnieskza
Kaluga? -Tak, słucham. -Witam serdecznie. Chciałam pogratulować narodzin
córki. -... [zatkało mnie kompletnie] - Chciałam zapytać, jak się chowa córeczka.
[dokładnie takie pytanie padło!... a córeczka chowa się dosłownie... na cmentarzu] -
Proszę Pani, moja córka zmarła pół roku temu. Pani straciła rezon, przeprosiła, a na
moje pytanie, skąd mają moje dane, powiedziała że musi kończyć, że jej bardzo, bardzo
przykro, wyrazy współczucia itp, itd.
I kąsek na koniec - to było
PZU!
Powiem tylko tyle, że przez godzinę potem nie mogłam się pozbierać z
podłogi.
Podejrzewam, że wbrew ustawie o ochronie danych osobowych wypywają
one jednak ze szpitali... Właściwie należałoby się za to zabrać i być może Dlaczego z
waszą pomocą to zrobi. Tylko do kogo pisać?...
|