urodziłam Justynkę 14 września'05 przez cesarskie cięcie od razu mi ją zabrano.
była 45-cio dniowym wcześniakiem ważyła 1990g, była niedotleniona szereg kolejnych
badań wykazał wadę układu pokarmowego: zrosnięcie na wielu odcinkach. przewieziono ją do
pobliskiej kliniki patologii noworodka nie widziałam jej prawie tydzień. gdy tylko
wypóścili mnie ze szpitala odwiedzałam ją, jak mogłam najczęściej. została poddana
operacji, wycięto jej ponad 10% jelita cienkiego, reszte naciągnięto na cewnik by
zapbezpieczyć drożność. po półtorej tygodniu wyciągnięto jej tą rureczkę. w nocy
przestały działać jelitka, popołudniu spadła akcja serca i wydolnośc płuc ze względu na
rozdęcie brzuszka. moja kruszynka miała rozległe zakażenie i dużą skazę
krwotoczną. zmarła po dwukrotnej reanimacji........... żyła 23dni dała mi tyle ile
jeszcze nigdy nikt nie potrafił dać............ zostałam z tym i nie potrafię tego
unieść to nie jest ból jest mi przykro, miałam wobec niej tyle planów, tyle mam dla
niej miłości jest smutek, czasem uśmiech przez łzy... wiem, że dla niej było to
lepsze... wiem, że tam na górze jest szczęśliwa... jest mi przykro chyba tylko ze
względu na samą siebie... to takie troche egoistyczne chyba...
kocham Cię maleńka
Justynko moja czekaj na mnie.... mam tu chyba coś jeszcze do zrobienia ale jak
tylko skończe... przyjde
|