Czy Bóg miał coś wspólnego ze śmiercia naszych dzieci? Z tym złem, co nas spotkało? Uważam, że Bóg nadał bieg życiu, a człowiekowi dał rozum i wolną wolę po to, żeby się nimi w owym życiu właściwie posługiwał. Nie zwalajmy zatem winy na Boga, że był wypadek, ze ktoś jechał za szybko, wszedł tam, gdzie nie powinien, zachował się nie tak, jak należy, żeby uniknąć niebezpieczeństwa. Nie wińmy Boga za ludzką głupotę, nieodpowiedzialność, ignorancję, niedouczenie, lekceważenie, i odnosi się to nie tylko do winnych wypadków, ale i do lekarzy leczących lub przyjmujących poród, do rodziców i opiekunów dzieci. To nie Bóg sprawił, że mały wypadł przez okno, ze mała zakrztusiła się jedzeniem, że dziecko śmiertelnie sie oparzyło lub okaleczyło. Winny jest człowiek. A choroby? No cóż, uważam,m że nadanie biegu życiu odnosi się również do bakterii i wirusów, które żyjąc sobie niszczą organizm ludzki. Moje dziecko umarło, bo mu braklo tlenu, a nie dlatego, że Bóg tak chciał. Jak to? Bóg, który traktuje wszystkich ludzi równo, zabiera matce dziecko, a ja samą pozostawia w ciężkiej rozpaczy i z perspektywa zmarnowanego życia? Co to za "równouprawnienie"? Eh, ludzie sami są sobie często winni, poza tym jesteśmy częścią przyrody, która także rządzi się swoimi prawami. Wierzę, że Bóg rozliczy nas z naszego życia, i pewnie zapyta mnie, dlaczego dopuściłam do choroby i śmierci mojego synka, dlaczego nie zrobiłam nic, zeby go uratować...
|