Na początku niebo wymagało nazwy niebo. Dziś już nazywam je światem; innym światem. To wystarczy.
Na początku niebo wymagało umiejscowienia w czasie i przestrzeni, zakotwiczenia w trwałej (nie)rzeczywistości. Określonej lokalizacji, 50 km do góry, 30 km na lewo od południka zero w Greenwich, www.niebo.org:-)
W końcu gdzieś musi być wiecznie zajęty chłopiec z głową pełną pomysłów, nieokiełznaną wyobraźnią, zaraźliwym entuzjazmem, podrapanymi kolanami i kieszeniami po brzegi wypełnionymi bezcennymi skarbami…
Dziś już wiem, że obok nas, za mięsistą kurtyną, istnieje inny świat, ba nawet światy.
Bez chmurek, obłoczków, żłobka, przedszkola i szkoły. I bez gorejących kotłów ze smołą. Odarte z naszych? ziemskich wyobrażeń.
Tak blisko i tak daleko.
Zazwyczaj nieprzeniknione, choć czasami, (na szczęście?, niestety?) kurtyna się odmyka, a przez mikry prześwit wiemy/wierzymy, że istnieją. Że trwają. Że są. Poza religią, poza katolicyzmem, protestantyzmem, buddyzmem, islamem i wierzeniami Inków. Ale gdzieś obok Boga.
Gdzie nieprawdopodobne staje się oczywiste, niemożliwe, ale sensowne. Dobre, ciepłe, znajome i nieznajome zarazem…
zazębiające się z „niebem” w nas. Niebem z naszych wspomnień, myśli, refleksji, wrażeń, wspólnie przeżytych chwil, dni, lat. Pełne zdarzeń śmiesznych, czasami komicznych, czasem smutnych, refleksyjnych. W bezprzestrzenni i bezczasie…
|