Bardzo Ci współczuję. Mąż, na pewno był Twoją podporą, mogłaś się wyżalić, wspólnie popłakać...itd.Tak samo zapewne rodzice Cię wspierali. Rzeczywiście, trudno nieść tak ciężki krzyż, ale co innego zostało? Całe szczęście, że masz jeszcze dzieci i wnuki. Mnie osobiście, wnuki daja dużo radości. Mam nadzieję, że Tobie również i wówczas,choć na chwilę zapominasz o trudach i smutkach swojego codziennego życia. Sciskam i życzę dużo sił. Mirosława. M.M
|