Nie można się pogodzić z śmiercią dziecka, trzeba z tym żyć, najlepiej nie myśleć, nie wspominać bo to tak boli. Życie zmieniło się definitywnie, nigdy nie będzie już jak kiedyś, moja córka chciała odejść i odeszła, co musi czuć dziecko aby to zrobić, czy ona myślała o mnie, że ja tu zostane, nawet jeśli ona zaznała ten swój spokój to ja nie... bo przecież nadal jestem jej matką, martwię się o nią, czy jest jej tam faktycznie dobrze przecież ja nie zaznam już spokoju... Dziś tak po prostu usiadłam sobie w jej pokoju, zapaliłam świeczki, usiadłam na parapecie i popatrzyłam się w niebo w radiu szła jakaś melodia a ja czułam się jakby ona do mnie mówiła, jakby była obok , siedziała i patrzyła się, trzymała za rękę...bo przecież za to oddałabym wszystko. Tak sobie po prostu razem siedzimy, nie musimy nic mówić , obie wiemy co czujemy... ta cisza jest taka dobra, przyjemna, czuje spokój i tęsknote za tym co było, świadomość że to jest przeszłość i smutna prawda jak jest i jak już będzie, bo przecież wiem że ja już do końca życia będę czuć tą niemiłosierną pustkę, brak i tęsknotę
|