Dziękuję Wszystkim, którzy odpowiedzieli na mój wpis o rocznicy śmierci mojego syna. Zastanawiam się, co powoduje, że jakoś egzystuję, że żyję, mimo utraty dziecka?! Dochodzę do wniosku, że przeżywam te dni, bo czasami myślę o synu, nazwę to "powierzchownie", nie zagłębiając w jakiś ciężki temat i wtedy jest w miarę dobrze ze mną. Ale, gdy zaprząta moją głowę coś tragicznego, albo nachodzi mnie przymus oglądania zdjęć, wtedy przepadam, pogrążam się w żalu, płaczu i całkowitej rozpaczy - jestem po prostu chora na ciele i duszy! Dlatego, żeby jakoś egzystować odpycham od siebie te najcięższe tematy na czas bliżej nieokreślony. Taki jest mój sposób na dziś. Clara
|