Mam dosc juz wszystkiego, wyprowadzilam sie z domu bo myslalam ze tak bedzie lepiej, rozwodze sie bo juz wczesniej mielismy sie rozwiesc i nie wiem czy dobrze, probuje zajmowac sie czyms innym zeby tylko nie myslec i nic mi nie wychodzi, nic kompletnie, jestem do niczego, juz nigdy nie bede szczesliwa. Mialam przyjaciela, pracowalismy razem bardzo lubil moja Stefke moze nawet spedzal z nia wiecej czasu niz jej wlasny ojciec, jest troche mlodszy ode mnie ale nigdy nam to nie przeszkadzalo jego mamie tak, caly czs byl przy mnie jak stracilam Stefcie i jak troche moje zycie zaczelo nabierac sensu, zaczelam czegos chciec, cos czuc stwierdzil ze jego mama jest wazniejsza, wiem ze to piekne bo to przeciez jego mama, probuje postawic sie w jej sytuacji i troche ja rozumiem ale jest mi tak zle nie mam juz nikogo, nie ma mnie kto przytulic, nie potrafie znalezc sobie miejsca a moze nie ma go dla mnie na tym swiecie zostaje tylko cmentarz
|