dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> POCIESZENIE PO STRACIE
Nie jesteś zalogowany!       

Re: artykuł - część pierwszaHits: 682
ewamonika1  
12-11-2005 18:59
[     ]
     
„MOŻESZ ODEJŚĆ, BO CIĘ KOCHAM”
Tekst: Renata Arendt-Dziurdzikowska
(artykuł pochodzi ze „Zwierciadła”, nr 11/1909, listopad 2005 r.)

Śmierć to nie jest chwytliwy temat, umieranie najbliższych tym bardziej. Więzi nas lęk i przerażenie. A jednak żyją wśród nas ludzie, dla których towarzyszenie bliskim w ich odchodzeniu stało się doświadczeniem najważniejszym i najpiękniejszym. Mimo bólu.

Maja Wołosiewicz (36 lat) rok temu pożegnała ukochanego tatę. W ostatniej fazie wyniszczającej choroby nowotworowej, gdy leżał nieprzytomny, bez kontaktu, nagle na kilka sekund otworzył oczy i powiedział, jak bardzo ją kocha. Opiekowała się nim do końca, w domu, przez ostatni tydzień siedziała w jego łóżku oparta plecami o ścianę i odmawiała buddyjską modlitwę: skoncentrowana na sercu wysyłała tacie światło miłości z intencją ulżenia w cierpieniu. „Jeśli jesteś gotowy, możesz odejść, odejdź – powtarzała w myślach. – Damy sobie z mamą radę. Wszystko będzie dobrze”.
Paweł Fiuk (30 lat) 12 września ubiegłego roku trzymał w ramionach umierającą żonę Ewę; czerniak zaatakował cały organizm. Umierała w domu, Paweł był w kontakcie z lekarzami, podawał lekarstwa, mył, tulił. Już nic nie mówiła, momentami zamknięta w swoim świecie, nieobecna. Tego dnia przyjechała mama Ewy, jej brat, więc Paweł mógł wyjść do apteki. Padał ciepły jesienny deszczyk. Niebo płacze, dobrzy ludzie umierają, tak pomyślał. Wrócił, pożegnał gości i zrobił sobie kolację. Zaczął jeść, ale poczuł, że to nie czas na jedzenie; czas, by położyć się obok żony. „Przytuliłem się do niej i śpiewałem, że ją kocham. Objęła mnie za szyję. Chcesz odejść, prawda? Zapytałem. Oddychała spokojnie. Patrzyła mi w oczy. Ciągle mówiłem, jak bardzo ją kocham i wiem, jak bardzo ona kocha mnie. Z każdą sekundą oddech stawał się wolniejszy, aż ustał. A potem potężna chwila bez oddechu, ale oczy ciągle żywe, szokujący kontrakt; i ostatnie tchnienie, oczy zgasły, odeszła. Było kilka minut po osiemnastej. Łzy popłynęły ciurkiem. Zawiadomiłem rodzinę, umyłem Ewę, zadzwoniłem po lekarza”.
Bożena Cofta-Małecka (40 lat) w niedzielę wielkanocną położyła się obok umierającego męża Wojtka. Zawsze leżeli „na łyżeczkę”, on z tyłu, zagarniał ją ramionami, tym razem to ona położyła się za nim i przytuliła do jego pleców. Od półtora roku cierpiał na nowotwór mózgu. Wiedziała, że to agonia: wzrok wbity w ścianę, dusił się. „Nie bój się, jestem przy tobie” – szeptała. Przy łóżku klęczała 15-letnia córka Ula, czuwali Wojtka siostra i brat, na łóżku siedział kot Magik. „Nie myśl o nas, damy sobie radę, myśl o sobie…”. Pamięta ten moment: pociemniałe z bólu oczy w jednej chwili rozjaśniły się, stały się intensywnie błękitnie, stężona cierpieniem twarz rozluźniła się, odetchnął ostatni raz i uśmiechnął się, łagodnie, spokojnie. Magik przeciągnął się i wyszedł. Bezmiar współczucia dla męża – tak nazywa to, co wypełniało jej ciało, gdy razem z córką myły ukochanego mężczyznę i ubierały go.
Miała czas, aby pożegnać się z mężem; od wielu tygodni widziała, że umiera. „Co było do wyjaśnienia, zostało wyjaśnione, co do wybaczenia, wybaczone” – mówi z ulgą. A gdyby się nie pożegnali, gdyby do końca udawali, że nic się nie dzieje, że zaraz mąż wstanie i wszystko będzie dobrze? Bożena kręci głową: „piekło”.

Śmierć jest całkowicie bezpieczna

„Podczas pracy z umierającymi miałem wielokrotnie okazję przekonać się, że moment śmierci jest chwilą ogromnego wyciszenia i spokoju – pisze Stephen Levine w swojej znakomitej książce „Kto umiera? Sztuka świadomego życia i świadomego umierania”. „Prawdopodobnie stosunek do umierania, do porzucenia ciała zmienia się w chwilach poprzedzających śmierć. Można wysunąć przypuszczenie, że umysł i ciało stopniowo stapiają się w jedno. Jak zauważył kiedyś człowiek, który umarł i wrócił, by o tym opowiedzieć: „Śmierć jest całkiem bezpieczna”. Wydaje się, że dla wielu ludzi w tych ostatnich chwilach życia piekło ich doświadczenia przeistacza się w niebo, a opór w szczodry spokój, w płynne przekroczenie dotychczasowych granic. Umieranie przypomina rozpuszczanie. Trwałość roztapia się w płynność”.
Śmierć jest całkowicie bezpieczna. Tak jak całkowicie bezpieczne jest życie. A jednak – jak się zdaje – tylko nieliczni z nas przeczuwają, co to znaczy. „Jest w nas tyle niechęci do pełnego doświadczania siebie, tyle lęku, poczucia winy, gniewu, zagubienia, żalu. Zwątpienia, marnych wymówek i wykrętów – pisze Levine. „Boimy się tego kogoś, kim być może jesteśmy, kto – naszym zdaniem – nie zasługuje na miłość”.
Stephen Levine towarzyszył wielu chorym rozpaczliwie uczepionym gwałtownie niszczejącego ciała w szalonej nadziei, że jednak zdarzy się cud; opanowanych przez lęk, czy znajdą w końcu nieobecne w ich dotychczasowym życiu poczucie spełnienia. Spotkał również ludzi, którzy umierali, emanując tak wielką miłością i współczuciem, że ich otoczenie przepełnione było radością, która utrzymywała się wiele tygodni, a nawet miesięcy.
Erica Jong napisała wiersz o śmierci „Czy życie to nieuleczalna choroba?”. Kończy się tak: „Blade radośnie chwalił Pana/ na łożu śmierci,/ Moja babka/ żadna z niej była poetka/ uśmiechała się,/ Nigdy wcześniej/ nie widzieliśmy u niej takiego uśmiechu./ Może ciało to tylko stara suknia,/ co kiedyś była opięta,/ a teraz wisi na nas, bo rozpoczęliśmy dietę/ śmierci. Może zrzucimy ją/ lub oddamy ubogim duchem, którzy jeszcze nie poznali,/ jakim błogosławieństwem jest/ nagość?”.
„Została tylko miłość” – mówi Bożena. Gdy mąż żył, sprzeczali się, ranili, normalnie, jak to w małżeństwie. Teraz nic oprócz miłości, która wypełnia i koi. Towarzyszenie tacie w chorobie i umieraniu Maja porównuje do wspinania się na najwyższy szczyt świata: „I doszłam tam, stałam na szczycie”.
Opowiadając o kochanych, którzy odeszli, płaczą, bo smutek jest i będzie. Ale jest też doświadczenie porażającego wręcz piękna tej chwili, piękna „nagości” z wiersza Eriki Jong.

Miłość, czułość, ból i zwierzęce zmęczenie

Oczy widzą co innego niż serce. Oczy widzą, że najdroższy nam człowiek leży bezradny, zawstydzony tym, że nie panuje nad fizjologią. „Bo śmierć nie wygląda tak jak na amerykańskich filmach – mówi Maja. – Nie ma kwiatów, świec, fruwających aniołów, delikatnej muzyki w tle i uśmiechniętego, czystego umierającego”. Śmierć krwawi, dusi się, dygocze, wymiotuje, traci oddech, rzęzi, sinieje. Przez ostatni tydzień przed śmiercią taty Maja prawie nie spała. Mycie, karmienie i doglądanie chorego zajmuje całą przestrzeń życia. Doświadczyła tego, o czym mówi bliski jej buddyzm: żeby żyć tak, że już nie ma ciebie, w całości oddajesz się drugiemu człowiekowi.
„Porozumiewając się z Ewą bez słów, wiedziałem, czego chce, co jej przeszkadza, co mam robić – mówi Paweł. – Nawet gdy było źle, upierała się, żebym chociaż na dwie godziny wyszedł do pracy, odpoczął od choroby”. Gdy wychodził, zastępowała go mama Ewy. A potem wracał do żony, którą zajmował się dzień i noc. Bożena i jej córka Ula czuwały przy Wojtku, wychudzonym, z twarzą stężałą od lęku, ledwo przypominającym dawnego silnego, wysportowanego mężczyznę.
W sercu jest miłość i ból. I cisza. W ciele spokój i zwierzęce zmęczenie, na granicy otępienia. Serce czuje bliskość i czułość nie do wyrażenia, połączenie dusz, dotknięcie Boga. „Myłam tatę z miłością” – mówi Maja. „Cudownie było zajmować się żoną, dawała mi tyle miłości” – zapewnia Paweł.
Serce wie, że nic nie umiera. „Wojtek obiecał mi, że spotkamy się w następnym wcieleniu, na zawsze będziemy razem Wiedział to. Ja też wiem” – opowiada Bożena. Paweł z żoną mieli taki układ: teraz on opiekuje się nią, a po śmierci Ewa będzie czuwać nad nim. I tak jest, czuje jej obecność cały czas. Tata Mai jest jej opiekunem na nowej drodze życia.

-------
ciąg dalszy w następnym poście 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/

Ostatnio zmieniony 12-11-2005 19:02 przez ewa

  Temat Autor Data
  "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła ewamonika1 04-11-2005 16:34
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła Agnieszka 04-11-2005 19:04
  Re: do Agnieszki ewamonika1 04-11-2005 19:50
  Dziękuje ze jestescie Agnieszka 04-11-2005 22:02
  Re: Dziękuje ze jestescie zorka 05-11-2005 19:16
  Re: Dziękuje ze jestescie do zorki Agnieszka 06-11-2005 00:07
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła betty69 05-11-2005 20:03
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła aniao3 05-11-2005 20:11
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła Ines 09-11-2005 19:44
*  Re: artykuł - część pierwsza ewamonika1 12-11-2005 18:59
  Re: artykuł - część druga ewamonika1 12-11-2005 19:01
  Re: artykuł Wera 12-03-2010 21:31
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła EwelinaW 17-03-2010 21:52
  Re: "Możesz odejść, bo cię kocham" - listopadowy numer Zwierciadła jolek 18-03-2010 06:58
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora