Michaś odszedł miesiąc temu mając 16 miesięcy. Przez trzy pierwsze tygodnie Asia (żona) nie wstawała z łóżka, nie jadła, prawie nie piła, cały czas rozpaczała i obwiniała się o śmierć dziecka. Teraz jest z nią tylko odrobinkę lepiej dzięki lekom (których z resztą nie chce jeść - codzienna walka). Ja wróciłem do pracy, oglądam filmy, czasem żartuję ze znajomymi. Ale zgadzam się, że jest to tylko poza. Kiedy idę do naszego mieszkania (stoi teraz puste) wypłakuję sie do zdjęcia Misia. Czasem nie mogąc wytrzymać kolejnego obwiniania się Asi wychodzę z domu, wsiadam do samochodu i wciskam gaz "do dechy". Czasem siedząc na lekcji zasłaniam twarz przed uczniami żeby nie zauważyli cieknących łez. Chciał bym być twardszy. Być większą podporą dla Asi. Innym razem myślę, że może mniej kochałem Michałka i dlatego nie potrafiłem wpaść w taką rozpacz jak Asia. Dlatego potrafię się trzymać... Tyle myśli... a jednocześnie wielka pustka w głowie.
|