Ja się też zastanawiam, jak długo mój mąż będzie taki silny. On wrócił od razu do normalności, praca, obowiązki, przez kilka dni po stracie był dla mnie oparciem, ale po tygodniu zaczełam zauważać, że jego denerwuje to, że ja sobie czasem popłakuję wieczorem. Teraz już nie ma przytulenia, jest tylko mówienie, że powinnam przestać już, że życie biegnie a ja nie mogę stać w miejscu. Ale ja nie potrafię, tak bardzo czekaliśmy na to dziecko, jak bardzo ja się cieszyłam na USG. A potem było następne USG i niestety smutna wiadomość. Do tej pory jak sobie to przypominam to mam mokre oczy, nikt poza mną nie miał takich przeżyć i może dlatego mojemu mężowi jest łatwiej. Ale tak na prawdę to nie wiem, czy łatwiej, czy po prostu chce być takim twardzielem. Chyba byłoby mi łatwiej gdyby też powiedział, że mu ciężko, bo wtedy byśmy razem wracali do normalności, a tak ja się czuję jak pozostawiona na polu boju po przegranej. Wydaje mi się, że wszyscy w koło myślą, że jeśli pokażą mi, że życie toczy się dalej to ja szybciej to zaakceptuję i chyba mój mąż też ulega takiem przekonaniu.
|