No to pierwsze dni ani w szkole mamy za sobą. Wszystko poszło dobrze. W tej chwili jeszcze Ania dzieli klasę na dzieci zaprzyjażnione i te "obce". Na szczęście zaprzyjażnionych jest sporo. Nasza stara "podworkowa banda". Cieszy mnie, że jest osobą tak otwartą, komunikatywną i towarzyską. Że ma przyjaciól wszędzie gdzie się pojawi. Myślę, że te "obce" bardzo szybko staną się również zaprzyjażnionymi. Pierwszego dnia, razem ze swoim kolegą, (jeszcze z czasów niemowlęcych, z którym są praktycznie jak brat z siostrą) wkroczyli dumnie trzymając się za ręce do klasy, jako jedni z pierwszych i zdecydowanie usiedli na pierwszej ławce z szerokim uśmiechem na ustach. Cieszę się, że dzieci były tak rozlużnione i swobodne, (jakby zupełnie nie przeczuwając tego co ich czeka ...) Pamiętam siebie -dzieści lat temu ... w tej samej szkole, w tym samym budynku, w tej samej klasie ... (rozpoznałam nawet swoją Panią od biologii i serkretarkę!) chyba byłam dużo bardziej zestresowana. Nie miałam tylu przyjaciół co Ania ma teraz. Nie miałam takiej łatwości w nawiązywaniu nowych znajomości ... to mnie cieszy, że Ania nie ma tych problemów. Cieszy mnie to, że ma Aleksandra - to własnie ten przyjaciel jak brat, syn mojej przyjaciółki. Z Aleksandresm nie zginie. Cieszy mnie, że ma już przyjaciólkę - Jagodę, z którą wczoraj spędziła na placu zabaw, cały dzień. Cieszy mnie, że jest taka samodzielna i niezależna. Cieszy mnie, że ma takie cudowne dzieciństwo, mamę, która jest zawsze przy niej, tatę z którym jeżdzi na szaleńczo długie wycieczki rowerowe (zabiera również Aleksandra), że rano budzi ją tylko cicha muzyka w radiu i pocałunek uśmięchniętej mamy. Cieszy mnie to, że udało nam się pokonać dość poważnie zapowiadające się problemy neurologiczne (padaczka), że trafiłyśmy w odpowiednim momemcie na odpowiedniego lekarza. Cieszy mnie to, że najwiekszym problemem zdrowotnym jest stłuczone kolano, albo niewielki katarek. Cieszy mnie tak bardzo, jak ta malutka piętka, którą dostałam do pocałowania zaraz po jej narodzinach.
|