Witam dziewczyny, jestem tu nowa, wiec na początku chce sie z wami
przywitac. W styczniu 2007 roku urodziłam córeczke przez cc, która żyła 5 godzin. W 30tc
dowiedziałam sie ze jest cos nie tak. Pojechałam do Wa-wy na badania, i dowiedziałam się
"Pani dzidzius jest bardzo chory", 2 razy robiono kordo, lecz hodowla nie urosła.
Urodziłam w 36tc. Po sekcji potwierdzono wszystkie wykryte na USG wady. Nie sadzilam, że
moze mi sie to przytrafic... Tak bardzo cieszyłam się poprzednią ciąza i w jednym momencie
odebrano mi wszystko, calą nadzieję. Podwójnie cierpiałam, gdyż tata mojego Aniołka się od
nas wtedy odwrocil i odszedł, bylam sama, gdyby nie rodzice wiem, że nie byloby mnie teraz.
Ułożyłam sobie życie na nowo, wyjechałam na drugi koniec Polski, by zaczac normalnie zyc. W
2 rocznice po stracie malej Alicji zrobiłam test ciazowy, wyszedł pozytywnie, staralismy sie
juz od paru miesiecy o dzidziusia. Lek przed zajsciem w ciązy byl ogromny, lecz teraz kiedy
wiem, ze fasolka jest we mnie, TEN LĘK jest spotegowany. Tak bardzo sie boje,kadzdego dnia
prosze Boga o zdrowe dziecko. Nie potrafie sie cieszyc ta ciązą, nie wiem co sie ze mna
stalo, gdzie moj entuzjazm, gdzie moj usmiech na twarzy. Moj mąz jest ze mna, wspiera mnie
dobrym slowem, to dla mnie wciaz malo. Prosi mnie bym nie czytala o smutnych historiach na
necie... Powiedzcie mi dziewczyny, jak normalnie funkcjonowac by nie popasc w
depresje??? Jak wyczekac do tego terminu badan(usg gen. i amino) ??? Nie potrafie
zapanowac nad lękiem, boję sie, ze strace moje dziecko, i znowu mezczyzna mnie za to ukarze
i odejdzie...
Dziewczyny, czy sa tu mamy Aniołków, ktore po stracie chorego dziecka,
udalo sie urodzic zdrowego dzidziusia??? Jak życ???
Jak...? ---------------------------- mama malej Alicji (ur. i zm. 28.01.2007r)
|