Otóż dzisiaj bylismy u naszej pani dr genetyk. powiedziala w konkluzji że nie ma sensu robienia badań pod katem nosicielstwa u nas ponieważ tak naprawde oni nie wiedza jakiej jednostki chorobowej dotyczyły te wady które wystapiły u naszego synka. Okresliła około 10 chorób genetycznych - zespołów wad ale stweirdział ze po pierwsze koszty a po drugie czas na przeprowadzanych badań jest odległy i że to jest szukanie igły w stogu siana. na koniec dodala że faktycznie ryzyko nalezy do nas i nikt nie powie nam na 100% jak będzie, na razie okresliła prawdopodobieństwo powtórzenia sie choroby na 25% lub na 50%. Jedyną diagnostyką u nas jest usg w 14-16 tyg wiec jezeli chcemy wlasne dziecko to mamy juz sie starac bo latka moje leca. wiec jestem zdruzgotana a i dodam jeszcze ze przed terminacja zapewniała mnie że materiał do badań od malego na pewno pobiora i zabezpiecza a ponadto wykonaja zdjecia i rentgen z uwagi na wystepujace rozległe wady koścca czego absolutnie nie zrobili a pani dr próbowala mi wmówic ze z krwi mozna tylko ustalic kariotyp a juz na pewno nie stwierdzi sie choroby jaka dotyczyła mojego synka. kompletny metlik i brak nadzieji na przyszłosc, lepsza przyszłosc. Ciesze sie ze mamy zdrową córeczkę i chyba w tej chwili wolałabym byc ubozsza o ta wiedze która posiadam, bo jak straciłam pierwsza ciaze terminacja przeprowadzona była w warszawie wszyscy mówili że przypadek i sie nie bac wiec zdecydowalismy sie na kolejna ciaze. wtedy urodziła sie nasza córunia całkowicie zdrowa, bałam sie ale był to zdecydowanie mniejszy strach niz teraz. pierwsze dziecko straciłam 6 lat temu, tez był internet i szukałam o chorobach trapiacych jego małe ciałko, ale nie było to tak drastyczne, było zdecydowanie mniej informacji na ten temat a ponadto zaufałam lekarzom że to nie winne sa geny ale czynniki zewnetrzne. i wydaje mi sie że było mi łatwiej. wyznaje zasade że grunt to posiadac własciwa wiedze ale chyba gdybym jej nie miała byłoby mi łatwiej.
|