Jak co roku w okolicach 1 listopada mam myśli zaprzątnięte cmentarzem.
Jadę na cmentarz, sprzątam, wybieram i kupuję kwiaty, znicze, przystrajam groby, zapalam
lampki,rozmyślam, odwiedzam znajomych, którzy odeszli, rozglądam się, wracam do domu i...po
kilku godzinach znów chce mi się iść na cmentarz. Jeśli mogę, idę znowu, tym razem już dla
swoistej przyjemności.Tak samo jest w dniu Wszystkich Świętych- po powrocie, po obiedzie,
gdy zbliża sie wieczór, ponownie idę na cmentarz, gnana jakąś wewnętrzną potrzebą.Będąc tam
nastrajam się pozytywnie, czuję spokój, jest mi dobrze.Na cmentarzu nie czuję smutku.
Podobnie bywa w zwykły dzien, gdy zaglądam tam od czasu do czasu. Jestem jakby odgrodzona od
świata, codzienności, problemów. Tak jest teraz, tak było również "wtedy", gdy
biegałam do grobu dziecka po 2 razy dziennie.Myślę więc, że cmentarz to dobre miejsce.
|