Właśnie wracałem z pracy było już po godzinie 23. Jako że byłem lekko przyźiębiony
wjechałem jeszcze do apteki, w tym momencie dostałem telefon od teściów abym pilnie do nich
przyjechał. Włosy zjeżyły mi się na głowie, pierwsza myśl o Boże moja żona, moje dziecko.
Wszedłem do domu i usłyszałem od nich "Agnieszka urodziła, ale Dzidziuś nie żyje"
w tym momencie zostałem oszołomiony, jak by mnie ktoś uderzył. Nie mogłem w to uwierzyć! Jak
się okazało była to dziewczynka którą tak bardzo pragnąłem, wcześniej lekarz nie mógł
ustalić płci. To był najgorszy moment w moim życiu, nie spałem pół nocy rozpaczając. Na
drugi dzień poszedłem do szpitala odwiedzić żonę, dowiedziałem się od niej że dostała
skurczów rano i szybko ją szwagier zawiózł do szpitala. Przed samym porodem wykonano jej
badania jednak nie wykryto tętna, więc zabrano ją na USG. Od pielęgniarek dowiedziała się że
urodzi martwe dziecko:-( Jaki to musiał być dla niej szok, tym bardziej że była 3 dni
wcześniej u lekarza i było wszystko w porządku. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, był już
38 tydzień. Jako że był to wekkend nie dostaliśmy żadnej opieki psychologa z bólem musimy
sobie poradzić niestety sami. Jak się okazało przed moją żoną urodziła dziewczyna także
martwe dziecko ale ona już o tym wiedziała od trzech dni. Dzisiaj byłem z teściem załatwiać
sprawy pogrzebowe, Pani zaproponowała czy byśmy chcieli zobaczyć trumienkę z bólu myślałem
że z tamtą wyjdę. Tym bardziej się dowiedziałem się że zmarł kolejny noworodek i jego ciało
jest do odebrania w szpitalu. Chyba jakaś czarna seria. Nie chciał bym tu nikogo obwiniać.
Pogrzeb już w najbliższy czwartek, nie wiem jak my to przeżyjemy:-( cały czas płaczę
pocieszając się myślą że jeszcze urodzi mi się dziecko. Na razie mieszkamy u teściów do
swojego domu nie mogę zajrzeć bo wszystko już na dzidzie czekało. A to tak strasznie boli.
Troszkę się rozpisałem ale musiałem z siebie chociaż w części wydusić ten ból! Pogrążony w
żalu ojciec radzik21
|